W tamtym czasie nie było internetu, a wiadomości można było zdobywać jedynie z informacji telewizyjnych; jednak zasięg i skutki tej grypy były podobne do obecnej pandemii. Na szczęście grypa Hongkong nie trwała długo, a ja chyba po dwóch czy trzech tygodniach wróciłam do zdrowia.
Teraz, gdy jesteśmy codziennie bombardowani przez media, zaczęliśmy się bać i większość z nas podporządkowała się restrykcyjnym zaleceniom rządu.
Większość państw zastosowała podobne do naszych restrykcji, a te, które zbagatelizowały COVID-19, teraz tego bardzo żałują. Masowo chorują i umierają ludzie we Włoszech, Francji i Hiszpanii. W Polsce ogłoszono stan epidemii, choć powinien być ogłoszony stan wyjątkowy, jednak obecna władza z wiadomych tylko sobie przyczyn nie chce tego zrobić. Polskie miasta są wyludnione, bo większość ludzi nie opuszcza mieszkań, a jeśli już to robi, musi zakładać maseczki.

Tak się złożyło, że w marcu miałam cztery wizyty u lekarzy specjalistów i wszystkie musiałam odwołać lub przełożyć na czerwiec, choć nie wierzę, aby do czerwca ustala pandemia. Lekarka rodzinna już od grudnia wystawia mi e-recepty i teraz też taką mi wystawiła, tylko telefonicznie.
Dawno nie byłam na moim blogu, bo to, co teraz przeżywamy, jest przygnębiające. Jednak musimy wierzyć, że naukowcy do jesieni wynajdą szczepionkę na koronawirusa, bo tak jak jest teraz, nie da się żyć.
Wszystkim życzę zdrowia i szybkiego powrotu do normalności.