czwartek, 22 listopada 2018

Potrzebna pomoc ludzi dobrej woli

   W Niegowie pod Warszawą jest Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci, w którym mieszkają nie tylko najmłodsi, ale też młodzież, emeryci i seniorzy. Różne drogi przywiodły ich do tego Domu, w którym już zostaną na zawsze.
   W okresie przedświątecznym, gdy wszyscy spotykają się ze swoimi rodzinami, podopieczni Domu też chcą poczuć się świątecznie i wiedzieć, że są dla kogoś bliscy. Można im wysłać kartki świąteczne lub widokówki oraz spersonalizowane prezenty. Opiekunki bardzo dobrze znają swoich wychowanków i o każdym z nim napisały na blogu krótką charakterystykę, z której można się dowiedzieć, jaki/-a jest, czym się interesuje, ile ma lat, jaki ma stopień niepełnosprawności i co sprawiłoby jej/jemu największą radość.


   Wszelkich informacji można szukać  TUTAJ lub TUTAJ.
   Podopieczni Domu ucieszą się z każdego dowodu pamięci, a my poczujemy się lepsi, bo komuś sprawiliśmy radość na święta. 
   W tym roku do obdarowania prezentami wybrałam 30-letnią Anię Czarnulkę, a oto Jej charakterystyka:
   
Ania Czarnulka (30) - prześliczna brunetka, przeogromnie stęskniona za tym, aby o niej pamiętać. Nieco nieśmiała, troszkę wycofana, nieopisanie wrażliwa, pilna obserwatorka, stęskniona przyjaciół. - tak pisałyśmy o Ani przez ostatnie lata. Szczegółowa wymiana opinii z Dyrekcją i Naszpanią Gosią ujawniła, że Anulka, cicha woda, potrafi też i czasem tupnąć nóżką. Metaforycznie tupnąć, bo porażenie mózgowe sprawia, że uwięzione na wózku ciało nie zawsze Ani słucha, ale ha! Anka ma charakter. I to taki czasem nie najłatwiejszy. Tym bardziej lubimy Ankę i ogłaszamy ją patronką wszystkich tych, którzy nie potrafią cierpliwie czekać lub którym świat nie spełnia od ręki wszelkich ich życzeń i postulatów. Ania ucieszy się pachnącym kosmetykiem, zabawną koszulką (rozmiar L), ozdobami do włosów, domowymi piernikami, ciepłymi skarpetami lub wełnianymi paputkami.
 
   Każdy może znaleźć osobę lub kilka osób, którym chce sprawić radość.
   Więcej informacji można znaleźć na blogu alElli TUTAJ i w podanych wcześniej linkach.   
   Ani alElla, ani ja nie chcemy tych informacji trzymać tylko dla siebie i obie prosimy, aby je umieścić na swoich blogach, za co będziemy bardzo wdzięczne, bo dobro zawsze wraca do człowieka dobrego.
   I na koniec adres, pod który można wysyłać kartki lub prezenty z zaznaczeniem, o jaką obdarowaną osobę nam chodzi. Podopieczni są podzieleni na 7 Rodzinek.
 Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie Rodzinka...
dla...
Wierzbowa 4
07-230 ZABRODZIE
 

sobota, 17 listopada 2018

Pracowici Ukraińcy w Polsce

   Gdy Polacy wyemigrowali za chlebem na zachód Europy, do Polski zaczęli napływać pracownicy z Ukrainy, którzy chcieli polepszyć swój byt. Bardzo szybko znajdowali pracę, przeważnie fizyczną. W moim mieście wybudowano wiele dróg dzięki zatrudnieniu Ukraińców. W markecie, który znajduje się najbliżej mego domu, kasjerem jest Witalij, a na dziale mięsnym pracuje Ukrainka o nieznanym mi imieniu.

  Jako że moja fryzjerka, do której chodzę już od lat i jestem bardzo zadowolona z fryzury, zaszła w ciążę i zrezygnowała z pracy, musiałam poszukać nowego zakładu fryzjerskiego. Znalazłam niedaleko i nie musiałam długo czekać, bo tylko jeden dzień. Wytłumaczyłam właścicielce, jak chcę być ostrzyżona i usłyszałam, że ona tłumaczy to jakiejś kobiecie, która okazała się być Ukrainką. Trudno. Usiadłam na bardzo niewygodnym fotelu, Ukrainka spryskała mi włosy wodą, bo zawsze myję włosy w domu własnym szamponem i się zaczęło. Nie dość, że niemłoda i dość tęga Ukrainka mruczała mi za uchem jakąś monotonną piosenkę, to jeszcze siedząca ćwierć metra obok długowłosa dziewczyna miała suszone i modelowane włosy.  Suszarka wyła jak opętana, że nie byłam w stanie cokolwiek powiedzieć "mojej" Ukraince. Na dodatek od czasu do czasu dmuchała na fartuch, którym byłam okryta i moje ścięte włosy lądowały mi na twarzy. Ukrainka miała tyle krzepy, że gdy modelowała mi włosy, myślałam, że wszystkie je stracę. Na koniec tak niefortunnie prysnęła lakierem, że trafił mi w oczy.
   Właścicielka zażyczyła sobie 50 złotych za usługę, co mnie bardzo zdziwiło, bo moja poprzednia fryzjerka brała 30 złotych. Na dodatek nigdzie nie widziałam cennika. Po raz drugi trudno. Wyjęłam banknot, dodatkowo dałam Ukraince 5 złotych i niezadowolona wyszłam z zakładu. To była moja pierwsza i ostatnia wizyta.
   Niedawno przeczytałam, że Niemcy chcą otworzyć rynek pracy dla osób spoza Unii Europejskiej i z Polski może wyjechać 500 tysięcy Ukraińców. Na tym ucierpiałby nasz przemysł, branża spożywcza, rolnictwo i sadownictwo. Najprawdopodobniej Polska będzie musiała sprowadzać pracowników z innych państw.
   Dodam, że nie mam nic przeciw Ukraińcom, nawet jedna z moich sąsiadek ma narzeczonego Ukraińca, który starał się o stały pobyt w Polsce i kiedyś na schodach zaczepił nas policjant, który o tegoż narzeczonego wypytywał; razem z mężem  daliśmy mu dobrą opinię.
***********************************
Na razie nie poruszam tak bardzo bulwersujących tematów politycznych, bo czekam, czym to się skończy.
 

czwartek, 8 listopada 2018

"Psia grypa" i "czerwonka"

   Jeśli ktoś nie interesuje się tym, co dzieje się w Polsce, to wyjaśnię, że już od dłuższego czasu policjanci  idą na zwolnienia lekarskie. Solidaryzując się z nimi, na zwolnienia lekarskie wybierają się też strażacy. Nie muszę wyjaśniać, jak bardzo potrzebne są te służby do funkcjonowania państwa.
   Nie wiem, jacy lekarze  specjaliści wydają druki L4 i na co chorują policjanci, ale oni sami wymyślili, że chorują na "psią grypę", co jest aluzją do ptasiej grypy.

    Policjanci żądali podwyżki 650 złotych, ale ze strony rządu nie było na to żadnego odzewu, więc ci, którzy patrolują ulice lub, jak się mówi, "szlifują bruki", zaczęli masowo iść na zwolnienia lekarskie. Skala tych zwolnień jest kolosalna, na ulicach nie uświadczy się policjanta ani radiowozu. W niektórych jednostkach został tylko komendant i naczelnicy; niektórzy z nich wychodzą na ulicę.
   Minister MSWiA, Joachim Brudziński, chce tysiącem złotych wynagrodzić tych policjantów, którzy będą ochraniać marsz niepodległości, jednak, jak słyszałam, nie ma chętnych.
   Szkoda, że w budżecie państwa jest tyle milionów a nawet miliardów złotych na fanaberie rządzących, a brakuje na podwyżki dla tych, którzy strzegą porządku we wsiach i miastach.
   Podoba mi się solidarność strażaków ze strajkującymi policjantami. Jak wyczytałam, 50 strażaków z mojego miasta jest na zwolnieniach lekarskich, a na wozach bojowych są karteczki z napisem "Akcja protestacyjna".

    Mam nadzieję, że nic złego nie wydarzy się i na czas trwania strajku nie wybuchnie jakiś straszliwy pożar. Faktem jest, że ci, którzy nas bronią przed bandytami  i strzegą naszych domostw, powinni być godnie wynagradzani, a nie zazdrościć kasjerkom z supermarketów, które więcej od nich zarabiają.
   Swoją chorobę strażacy nazywają "czerwonką" od koloru ich wozów bojowych.

  Dodam, że strażacy są wzywani do każdego nieszczęścia, jakie się przytrafia, nawet do ściągnięcia kota z wysokiego drzewa lub słupa telefonicznego. Wszyscy wiemy, że w czasie powodzi pierwsi na miejscu tragedii są strażacy i policja. Zresztą każdy z nas wie, że bez tych służb mundurowych  państwo nie może funkcjonować.
   Przed chwilą przeczytałam list łódzkich policjantów, którzy wyjaśniają, dlaczego idą na zwolnienia lekarskie --> TU
   Bulwersujący fragment tego listu:

"Wchodzimy do łódzkiego slumsu na Śródmieściu, Polesiu, Górnej, żeby »pacyfikować« zapijaczonych, naćpanych mężów i konkubentów; w środku nocy robimy oględziny trupa na melinie, gdzie są wszy i pluskwy, a w kącie stoi wiadro zlasowanych/sfermentowanych odchodów... Nocna służba w Łodzi oznacza często kilkanaście przeprowadzonych interwencji, kilkanaście przyjętych zawiadomień o przestępstwie itd."