wtorek, 10 lipca 2018

Uratowani!!!

   Cały świat wstrzymał oddech, gdy okazało się, że w w jaskini zostało uwięzionych dwunastu młodych piłkarzy z Tajlandii wraz z 25-letnim trenerem. Nie wierzę, aby był ktoś w Polsce, kto o tym by nie słyszał, bo dzięki stacji TVN24 mogliśmy słuchać bezpośrednich relacji od specjalnego wysłannika.
  
Chłopcy zostali odcięci od wyjścia, gdy korytarz, którym weszli, wypełnił się wodą. Dobrze, że ich trener był w przeszłości mnichem buddyjskim, bo nauczył ich medytacji, która pomogła przetrwać w zupełnych ciemnościach, na małym skrawku skał, bez pożywienia, lekarstw, ciepłej odzieży i jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym. Trener odmawiał sobie pożywienia, bo wolał, aby chłopcy się najedli, dlatego to on był najbardziej wyczerpany.

Na dodatek chłopcy byli wysportowani i zdyscyplinowani, nie spędzali wolnych chwil przy laptopach, lecz na treningach.
   Gdy angielscy płetwonurkowie jaskiniowi ich odnaleźli, radość była ogromna, ale powstał problem, jak wyciągnąć trzynaście osób z 4-kilometrowego korytarza, który był zalewany monsunowym deszczem.
   To było prawdziwe wyzwanie dla nurków z całego świata, a szczególnie dla dwóch Anglików, którzy pierwsi odnaleźli zaginionych. Do tej pory nikt nie przeprowadzał takich akcji i nikt nie dawał gwarancji, że się powiedzie.
   Na szczęście udało się po kolei wyprowadzić wszystkich z pułapki, w której się znaleźli. Myślę, że jeszcze długo świat będzie żył tą sensacją, a szczególnie, gdy młodzi piłkarze z drużyny "Dzikich Dzików" oraz ich wspaniały trener opuszczą szpital i opowiedzą, dlaczego weszli do jaskini i zawędrowali tak daleko w głąb.
   Podobnie było w 2010 roku, gdy 33 chilijskich górników w wyniku tąpnięcia zostało uwięzionych pod ziemią.
   Wspaniała jest solidarność ludzi z całego świata, którzy w przypadku takich katastrof spieszą z bezinteresowną pomocą.

piątek, 6 lipca 2018

"Mało nas do pieczenia chleba"

Kilka lat temu pisałam post na blogu Onetu pod tym samym tytułem, tylko że wtedy dotyczył on mniejszej ilości dzieci w Polsce. Teraz przeczytałam, że w kraju brakuje pracowników fizycznych, a ci, którzy są, przy każdej okazji porzucają pracę, gdy ktoś im oferuje lepsze warunki lub większe wynagrodzenie. Po prostu z dnia na dzień przestają przychodzić do pracy. Jednym słowem, w Polsce brakuje rąk do pracy. Jest to spowodowane nie tylko tym, że fachowcy wyjechali do pracy za granicę, bo to czynili już, od kiedy Unia Europejska otworzyła nam granice i możliwość pracy w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Belgii, Islandii, Holandii.
   W czym innym upatruję takiego stanu rzeczy. Poprzedni rząd dobrze wiedział, że nastąpi taka sytuacja i kiedyś zabraknie pracowników fizycznych, dlatego podwyższył wiek emerytalny, co Polakom bardzo się nie spodobało, lecz nie liczyli się z tym, że dostaną głodowe emerytury i będą musieli dorabiać. Moje młode koleżanki wręcz płakały, że będą musiały pracować do 67 roku życia, bo już teraz po dziesięciu latach pracy miały dosyć.

    Uważam, że kolejną przyczyną jest rozdawnictwo pieniędzy- słynne 500+. Matki z trojgiem dzieci zwolniły się z pracy, bo jako bezrobotne będą dostawały 1500 złotych, więc nie opłaca się pracować.
   Z jednej strony to dobrze, bo zwolniły się miejsca dla młodych, którzy bezskutecznie poszukiwali pracy, z drugiej strony, kobiety, które porzuciły pracę, nie pomyślały, że nie wypracowały sobie emerytury i w przyszłości nie będą miały z czego żyć. Wiem, jak trudno jest jednocześnie pracować i wychowywać dzieci, dlatego dwa razy byłam na bezpłatnym urlopie macierzyńskim i ledwo wiązałam koniec z końcem.
   Jedynym ratunkiem są Ukraińcy, których w Polsce jest  bardzo dużo, ale nikt nie potrafi podać dokładnej liczby. W moim województwie rzekomo przebywa ich 60 tysięcy, może dlatego że blisko mają do granicy z Niemcami. 
   Z takiej sytuacji cieszą się właściciele firm budowlanych, którzy chętnie ich zatrudniają i nawet sporo płacą, aby nie uciekli do innej firmy.
   Dlatego nie powinniśmy narzekać na przybyszów ze wschodu, bo bez pracy ich rąk nie mielibyśmy domów, dróg, ulic, a nawet kasjerów w marketach. Teraz trzeba mieć dużo szczęścia, aby znaleźć kogoś, kto chciały nam zrobić remont mieszkania.