środa, 19 czerwca 2019

Robię sobie wakacje

      Gdybym jeszcze pracowała w szkole, dziś żegnałabym się z moimi uczniami i wracałabym do domu z ogromną wiązanką kwiatów. Jednak już dawno minęły te czasy, więc muszę sama robić sobie wakacje. Od dłuższego czasu na zachodzie Polski panuje niesamowity upał, aż nie chce się logicznie myśleć. Na dodatek dzieją się w naszym kraju potworne historie, o których aż strach pisać, a co dopiero komentować.
   Uprzedzam, że mam się dobrze, ale przez jakiś czas nie będę się odzywać na moim blogu, co nie znaczy, że nie będę zaglądać na zaprzyjaźnione blogi. 


   Życzę wszystkim internautom  miłego odpoczynku.

sobota, 8 czerwca 2019

Niedobrze, panie bobrze

   Wczoraj głównym tematem dnia był bóbr, a to za sprawą wypowiedzi ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który stwierdził, że bobry to zwierzęta jadalne i powinno się na nie polować. (Wydawało mi się, że bóbr jest pod częściową ochroną).
   Dorosłym na hasło "bóbr" przypomina się scena z "Krzyżaków", gdy Jagienka Zychówna wyciągała zabitego bobra z bagien. Dzieciom kojarzy się z licznymi bajeczkami, w których występują bobry.
   Po wystąpieniu ministra bóbr, a dokładnie jego ogon, będzie się kojarzył z z afrodyzjakiem:

 "- Teraz nie wiadomo, co z tym bobrem zrobić, nawet jakby się go upolowało. A jeszcze jak ludzie sobie przypomną, że płetwa bobra ma ponoć właściwości afrodyzjaków, to się może okazać, że i problem bobrów się niedługo skończy".
   Nie wiem, czy ktokolwiek z nas jadł jakąkolwiek potrawę z bobra, a tym bardziej jego ogon. Znawcy kuchni uważają, że mięso z bobra ma posmak rybi  i raczej nie przyjmie się na polskich stołach. Robert Makłowicz powiedział, że jadł ogon bobra i był obrzydliwy w smaku: galaretowaty i śmierdział zepsutą rybą.


  Z ciekawości przeczytałam w Wikipedii wszystko, co było napisane o bobrach i muszę stwierdzić, że była to ciekawa lektura, lecz ogony biednego bobra wcale nie są afrodyzjakiem, więc minister popełnił gafę.
   Dodam jeszcze, że mieszkałam w pobliżu rzeki Bóbr i często nad nią bywałam, gdy całą klasą szliśmy na wagary. Nigdy nie widziałam bobra, bo on raczej nie jest chętny do pokazywania się w dzień.


   Wiedzie bardzo ciekawy tryb życia; jego sadło bywa wykorzystywane do celów leczniczych. Uważany jest za szkodnika, bo swymi silnymi zębami ścina drzewa nawet o średnicy jednego metra, ale taka jest jego natura. Już wolałabym, aby na naszej działce bobry robiły zapory i budowały żeremia, niż niszczyły ją dziki, które w ubiegłym roku trzykrotnie zryły nam wszystkie trawniki.
   Ministrowi nie podobają się też żubry i chętnie by je widział na talerzu, bo dziki już tam trafiły. Na pewno nie zjadłabym żadnej potrawy ani z bobra, ani z żubra.
   Na szczęście wczoraj słyszałam wypowiedź premiera, że nie będzie traktowania bobrów jako zwierząt jadalnych i się uspokoiłam.