sobota, 29 grudnia 2018

Czegoś tu nie rozumiem

   Przeważnie piszę o tym, co mnie bulwersuje, a nie ma dnia, aby coś mnie nie poruszyło. 
  Ostatnim wydarzeniem był pożar szkoły w Radowie Wielkim w powiecie łobeskim, gdzie w zespole szkół działa niepubliczna szkoła podstawowa, niepubliczne gimnazjum oraz ośrodek rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowawczy. "Placówka działa od 14 lat.To jedyne takie miejsce w powiecie łobeskim, gdzie dzieci z niepełnosprawnością ruchową, intelektualną i autyzmem mogą się kształcić. Nie tylko się uczą, ale mają tam rehabilitację, logopedę i różne terapie."
  O tym pożarze dowiedziałam się najpierw w TVN24, a potem wyszukałam wiadomości w internecie-->TU.
  Pożary często się zdarzają, w moim mieście wiele lat temu też zapalił się dach pewnej szkoły, w której uczyła moja koleżanka, jednak nikt nie zbierał pieniędzy na pokrycie nowego dachu. Nawet nie wiem, kto pokrył koszty. Szkoła w Radowie Wielkim była ubezpieczona, ale pieniądze z ubezpieczenia starczą jedynie na naprawę połowy szkód, na naprawę drugiej połowy trzeba zebrać co najmniej 2 miliony złotych. Zniszczona została aula, a przede wszystkim gabinety, w których odbywały się zajęcia logopedyczne i przeprowadzana była terapia słuchu. Został też zniszczony specjalny sprzęt medyczny i urządzenia do ćwiczeń. Podczas akcji gaśniczej została zalana wodą winda, a przecież korzystały z niej dzieci z niepełnosprawnością ruchową, intelektualną i autyzmem.
   Czego nie rozumiem? Ano tego, że na naprawę ludzie muszą zbierać pieniądze, jakby państwa nie było stać na 2 miliony, gdy na różne uroczystości bogoojczyźniane wydaje się dużo większe pieniądze. Wolę nie pisać, o jakich uroczystościach myślę, bo i tak narażam się moimi postami.
   To, że nauczyciele z rodzicami i uczniami sprzątają szkołę, to normalne, ale dlaczego na placówkę oświatową mają żebrać o pieniądze, to nie mieści mi się w głowie. 
 
Teraz zmienię temat. Otóż mój blog na Onecie, którego mnie pozbawiono, skończyłby dziś 13 lat. Obecny blog 20 grudnia skończył jeden roczek. Te kwiaty dedykuję wszystkim, którzy odwiedzali poprzedniego bloga i odwiedzają teraz.
    Życzę wszystkim świetnej zabawy sylwestrowej i dobrego nowego roku 2019.

poniedziałek, 24 grudnia 2018

W ten świąteczny czas

   Już od dawna nie ubieramy dużej choinki i to z wielu powodów, przede wszystkim nie ma na nią miejsca, a poza tym nie ma komu ją potem rozebrać. 
   Nawet nie wiem, skąd mamy tę maleńką sztuczną choinkę, więc postanowiłam, aby zdobiła mieszkanie podczas świąt. Poprosiłam męża,  aby znalazł w najwyższej szafce segmentu pudełko z najmniejszymi bombkami. Mąż wyciągnął wszystkie pudełka i wydaje mi się, że gdyby je ułożyć jedno na drugim, to sięgnęłyby do sufitu. Oczywiście nie znalazł malutkich bombek , ale ze zdumieniem zobaczyłam ozdóbki, które kupiliśmy chyba 15 lat temu i to nimi udekorowaliśmy teraz naszą choineczkę.
   Nie mogliśmy jej sfotografować w miejscu, w którym stoi, bo jest to niewielki kącik między segmentem a szafką z telewizorem, więc mąż przestawił stolik z choinką. Oczywiście choinka przewróciła się i niektóre ozdóbki pospadały. Nie udało mi się na nowo ich powiesić na poprzednich gałązkach, więc choinka jest nieco inna niż była dwa dni temu. Ale co tam! Niech sobie będzie!


Pod tą właśnie choinką  życzę wszystkim blogowym Przyjaciołom radosnych świąt.

piątek, 14 grudnia 2018

Tylko protest może przynieść efekty

   Niedawno pisałam o psiej grypie, potem czytałam artykuł o gadziej grypie, na którą zaczęli chorować pracownicy więzienni. Niedawno dowiedzieliśmy się o protestach pracowników sądowych, którzy żądają tysiąc złotych podwyżki.
   Wszelkie takie protesty czy strajki  dezorganizują życie wielu obywateli. Przed chwilą zapoznałam się z artykułem, że wiceminister sprawiedliwości, Michał Wójcik, ugiął się pod presją pracowników sądowych i od 2019 roku dostaną po 200 złotych podwyżki i to niezależnie od  stanowiska. Ponadto każdy z nich otrzyma do świąt Bożego Narodzenia  800 złotych nagrody za ostatni kwartał-->TU
   Wydawało mi się, że nagrody dostaje się za solidnie wykonywaną pracę, za wyjątkowe zaangażowanie, ale niedawno czytałam artykuł, który mnie bardzo zdziwił-->TU :
"95% pracowników Narodowego Banku Polskiego otrzymało nagrody okolicznościowe w wysokości po 6 tysięcy złotych każdy. Premie zostały przyznane z okazji Święta Niepodległości – ustalił Onet. To oznacza, że świętowanie mogło pochłonąć nawet 18 mln zł."
   Czy ktoś z nas otrzymał kiedyś tak wysoką nagrodę? Nauczyciele mogą coś powiedzieć na ten temat, bo gdy dostaną 300 złotych, to już się cieszą.
   Nie wiem, czy pracowników sądowych usatysfakcjonują te podwyżki, bo to tylko 20% tego, czego żądali, ale może dobre i to. Wprawdzie wiceminister sprawiedliwości "pozyskał" dodatkowo 30 mln złotych na nagrody o charakterze czysto uznaniowym, a głównym kryterium będzie frekwencja.
   Jakoś nauczyciele nie mogą wywalczyć godziwych podwyżek za swą ciężką pracę. Niektórzy mówią, że powinni strajkować przed maturami, a wtedy rząd się ugnie i minister Zalewska przestanie pokazywać swoje licówki, tylko zaciśnie je ze złości. Zresztą i tak pojedzie do Parlamentu Europejskiego i będzie miała w nosie biednych nauczycieli.
   A co mają powiedzieć biedni emeryci, którzy rzekomo mają dostać po 70 złotych więcej do swych skromnych emerytur. Dalej będą się zastanawiać, czy zapłacić za prąd, czy wykupić lekarstwa.
   Czy w Polsce bez strajków nie da się niczego wynegocjować?
       ********************************************
DOPISEK: Przed chwilą przeczytałam na Onecie-->TU, że podwyżka 200-złotowa dla pracowników sądowych była zagwarantowana kilka tygodni temu, zanim zaczęły się protesty, zaś 30 milionów złotych na nagrody kwartalne minister Ziobro zagwarantował już w maju tego roku. W takim razie wiceminister Wójcik wprowadził nas w błąd.

piątek, 7 grudnia 2018

Diabeł wcielony z "fabryką w spodniach"

   Wszystko zaczęło się od tego, że z podkarpackiej wsi Izdebki znikł 13-letni Daniel. Ponad tysiąc osób zaczęło go szukać, chłopaka znaleziono po 48 godzinach, przemarzniętego, bosego, ubranego tylko w bieliznę. Okazało się, że to nie pierwsza jego ucieczka z domu, kiedyś uciekła też jego siostra.
   Gdy stosowne instytucje zainteresowały się rodziną, okazało się, że  matka ma lekkie upośledzeniem umysłowe, jej mąż, młodszy od niej o sześć lat, spłodził dziesięcioro dzieci. Sąsiedzi twierdzą, że było też kilka wywołanych poronień, a dzieci zostały najprawdopodobniej zakopane pod płotem.
   W małych wsiach niczego nie da się ukryć, więc sąsiedzi i rodzina opowiedzieli reporterowi wstrząsające historie, a wszystkiego mogłam się dowiedzieć z programu TVN- "Uwaga" oraz artykułów Onetu--> TU i TU.
   Jeśli ktoś tego nie oglądał lub nie czytał, radzę się zapoznać z tym materiałem, bo jest wstrząsający. 
   12-osobowa rodzina mieszka w domku na skraju wsi, w tym roku gmina odremontowała domek, ale już tego nie widać. Od krewnej rodziny, która tam czasami bywała, można się dowiedzieć, że dzieci są bite pałką, która jest w mieszkaniu. Ani ojciec, ani matka nigdy nie pracowali, żyją z 500+, renty i wszelkiego rodzaju zasiłków, co razem wynosi 10 tysięcy złotych miesięcznie. Wszystkie pieniądze są wydawane na alkohol i papierosy, dopiero gdy coś zostanie, przeznacza się na potrzeby dzieci.
   Gdy pies ma jedzenie w misce, dzieci rzucają się i je wyjadają,  młodsze nie mówią, tylko warczą. Tatuś lubi bawić się z dziećmi, dotykając ich miejsc intymnych, a w łóżku jednej z dziewczynek zauważono na ubranku ślady krwi, co może oznaczać tylko jedno, że była molestowana.
   Dzieci ze względu na swe upośledzenie mają nauczanie indywidualne, ale nauczyciele nie dostrzegają, aby były zaniedbane lub bite. Bardzo mnie to dziwi, bo przecież takich oznak nie da się ukryć.
   Urzędniczka z opieki społecznej też nie widzi niczego złego w tej rodzinie, bo przecież rodzice dostają pieniądze, więc jak może dziać się coś złego.
    Ojciec chwali się, że nie musi pracować, bo ma fabrykę w spodniach, a gdy zabraknie pieniędzy na wódkę, to "dorobi się" nowe dziecko i będzie kolejne 500+.
   Tytułowy "diabeł wcielony" to określenie krewniaczki, nie moje, bo ja napisałabym inaczej o tym człowieku.
   Na szczęście gdy tylko prawda o rodzinie i losie dzieci wyszła na jaw, wszystkie biedactwa zostały zabrane, a ojciec trafił do aresztu.
   Gdy podaje się definicję rodziny patologicznej, powinno się odsyłać do sytuacji, jaka istniała w Izdebkach.

wtorek, 4 grudnia 2018

Polska walka z wiatrakami

   Dobrze wiemy, co znaczy brak prądu. Kiedyś podczas silnej wichury na kilka godzin wyłączono prąd w całym moim mieście. W mieszkaniach przestały działać lodówki, telefony stacjonarne, telewizory, komputery, w wieżowcach nie można było skorzystać z windy, na skrzyżowaniach ulic przestała działać sygnalizacja świetlna. Na osiedlach zapanowała ciemność. Prąd wrócił dopiero po godzinie pierwszej w nocy i wszyscy odczuli ulgę.
   Prąd to dla Polski węgiel, bo lobby górnicze strzeże go jak niepodległości. Jednak spalanie węgla równa się zanieczyszczeniu powietrza i z tym zaczęli walczyć obrońcy naszej Matki Ziemi. Przy braku wiatru niektórzy mieszkańcy wielkich miast zaczęli się dusić.
   Na szczęście są alternatywne sposoby wytwarzania energii, na przykład wiatraki czy też panele słoneczne, nie wspomnę już o elektrowniach wodnych. Gdy mąż z synem wracali z Monachium, sfotografowali przy autostradzie całe farmy wiatrakowe i mnóstwo paneli fotowoltaicznych.







   Jest to czysta energia, bez dymu i smrodu.

   W Polsce też można zobaczyć wiatraki, które niedługo mają pójść na złom, bo przecież mamy węgiel, sprowadzany między innymi z Rosji i Ukrainy. Poniżej nasze polskie wiatraki, mąż twierdzi, że sfotografował je w pobliżu Gostynia.



   Aktualnie w Katowicach  trwa światowa konferencja klimatyczna COP 24, której członkowie zastanawiają się, jak walczyć z globalnym ociepleniem, które jest zabójcze dla naszej Ziemi, jak zmniejszyć emisję CO2.
   I nad tym debatuje się w Polsce, która zrobiła rzeź Puszczy Białowieskiej, której biedni mieszkańcy opalają mieszkania, czym popadnie. Szwagier, który mieszka w mojej rodzinnej wsi, opowiadał, że nie może wyjść na podwórko, bo jego sąsiad z drugiego piętra pali w piecu stare meble, jakieś szpargały i co tylko może, bo nie stać go na węgiel. Ludzie kupują najgorszej jakości węgiel, niekiedy miał, bo ten jest najtańszy.
    Często na kanale Domo+, oglądając program "Ucieczka na wieś", widzę wiejskie budynki w Wielkiej Brytanii, które na dachach mają panele słoneczne i właściciele nie tylko mają darmowy prąd dla siebie, ale też część sprzedają. Możliwe, że w Polsce też bywają tacy mieszkańcy wsi, którzy pozyskują w ten sposób prąd, ale jeszcze tego nie widziałam.
    Polski minister energii, chce usunąć z pól przeszkadzające wiatraki, a farmy wiatrowe postawić na Bałtyku. O ile wiem, to takie farmy już są, ale może będzie ich więcej.
   Nie myślałam, że kiedyś zainteresuję się energią, bo niewiele wiem na jej temat, a szczyt klimatyczny w Katowicach jest bardzo nudny dla przeciętnego zjadacza chleba.