Cały świat wstrzymał oddech, gdy okazało się, że w w jaskini zostało uwięzionych dwunastu młodych piłkarzy z Tajlandii wraz z 25-letnim trenerem. Nie wierzę, aby był ktoś w Polsce, kto o tym by nie słyszał, bo dzięki stacji TVN24 mogliśmy słuchać bezpośrednich relacji od specjalnego wysłannika.
Chłopcy zostali odcięci od wyjścia, gdy korytarz, którym weszli, wypełnił się wodą. Dobrze, że ich trener był w przeszłości mnichem buddyjskim, bo nauczył ich medytacji, która pomogła przetrwać w zupełnych ciemnościach, na małym skrawku skał, bez pożywienia, lekarstw, ciepłej odzieży i jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym. Trener odmawiał sobie pożywienia, bo wolał, aby chłopcy się najedli, dlatego to on był najbardziej wyczerpany.
Na dodatek chłopcy byli wysportowani i zdyscyplinowani, nie spędzali wolnych chwil przy laptopach, lecz na treningach.
Gdy angielscy płetwonurkowie jaskiniowi ich odnaleźli, radość była ogromna, ale powstał problem, jak wyciągnąć trzynaście osób z 4-kilometrowego korytarza, który był zalewany monsunowym deszczem.
To było prawdziwe wyzwanie dla nurków z całego świata, a szczególnie dla dwóch Anglików, którzy pierwsi odnaleźli zaginionych. Do tej pory nikt nie przeprowadzał takich akcji i nikt nie dawał gwarancji, że się powiedzie.
Na szczęście udało się po kolei wyprowadzić wszystkich z pułapki, w której się znaleźli. Myślę, że jeszcze długo świat będzie żył tą sensacją, a szczególnie, gdy młodzi piłkarze z drużyny "Dzikich Dzików" oraz ich wspaniały trener opuszczą szpital i opowiedzą, dlaczego weszli do jaskini i zawędrowali tak daleko w głąb.
Podobnie było w 2010 roku, gdy 33 chilijskich górników w wyniku tąpnięcia zostało uwięzionych pod ziemią.
Wspaniała jest solidarność ludzi z całego świata, którzy w przypadku takich katastrof spieszą z bezinteresowną pomocą.
akcja sama w sobie brawurowa . Chwała ratownikom za to , że uratowali tych ludzi . Mnie tylko zastanawia po co oni tam wleźli... i mam nadzieję ,że będą mieli sensowne wytłumaczenie dlaczego narazili na niebezpieczeństwo swoje zdrowie i życie oraz wszystkich tych, którzy przyszli im później z pomocą.
OdpowiedzUsuńYolante, tego się dowiemy, gdy chłopcy i trener będą zdrowi. Słyszałam, że chcieli tam zrobić sobie piknik, bo już kiedyś tam byli.
UsuńNajważniejsze, że udało im się wyjść.
a ja pociągałabym do odpowiedzialności za głupotę i bezmyślność doprowadzającą do narażenia zdrowia i życia ...
UsuńYolanthe, za szybko ferujesz wyroki, przecież nie wiadomo, co tak naprawdę się tam stało.
Usuńnie feruję wyroku , podobnie jak Ty oczekuję wyjaśnienia zaistniałej sytuacji... uważam jedynie , że gdy jasnym jest ,że winna jest głupota, bezmyślność, brawura pociągałabym takie osoby do odpowiedzialności i pokrycia kosztów akcji ratunkowych.
UsuńChyba nie myślisz, że biedny trener, o ile to on jest winien, w co nie wierzę, mógłby pokryć koszty akcji ratunkowej, które na pewno idą w miliony dolarów.
UsuńRodzice chłopców uważają go za świętego.
To nadzwyczajny wyczyn. Dzisiaj starałam się często oglądać relację z akcji ratunkowej, mimo niemal całodziennej pracy przy przetworach.
OdpowiedzUsuńTo wielkie szczęście i ogromne umiejętności bohaterskich ratowników. Szkoda, że jeden z nich przypłacił utratą życia swoje poświęcenie. Wielka szkoda. Pozdrawiam serdecznie, droga Aniu :)
Anulko, już nie pamiętam, ale chyba w niedzielę oglądałam specjalne wydanie od godziny 7 rano. Nawet gdy siedzę przy komputerze, to mam włączony telewizor.
UsuńTen ratownik pochodził z Tajlandii i nie był tak wyszkolony jak inni. Zabrakło mu powietrza w butli i stało się nieszczęście.
To była akcja, która przejdzie do annałów historii ratownictwa jaskiniowego.
Serdeczności, droga Anulko.
Solidarność międzynarodowa na prawdę wielka. Szczerze, nie miałam okazji oglądać wszystkiego, jedynie co - to gdzieś w codziennych gazetach na szybko przeczytałam. Dobrze, że dziś wszyscy chłopcy wyszli bez szwanku. Wielkie brava i szacunek dla ratowników.
OdpowiedzUsuńSikoreczko, okazuje się, że w potrzebie zawsze można liczyć na ludzi.
UsuńW internecie też można się było dużo dowiedzieć.
Serdecznie pozdrawiam.
To były wzruszając dni, godziny i noce , bo przecież jak wiadomo czasy tajlandzki nie pokrywa sie z naszym. Mnie imponowała subordynacja i współpraca wszystkich służb. Także i dzieci, których spokój robił wrażenie przy tak wielkim niebezpieczeństwie.A swoja drogą zastanawiam sie kiedy dopadną gada znad Wisły. No i czyj on jest i jak sie znalazł w naszym kraju.
OdpowiedzUsuńAndante, zawsze przed snem słuchałam informacji telewizyjnych i czytałam wiadomości na Onecie. Podziwiałam przygotowanie logistyczne wszystkich służb tam zgromadzonych. Wydaje mi się, że akcja była przeprowadzona wzorowo.
UsuńWiesz, że nie lubię niczego, co się wije, wiec cieszę się, że nie mieszkam w pobliżu Wisły. Ty się bój, bo jak się ta gadzina rozpędzi, to dopłynie do Warty.
Nawet nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji, byłam kilka razy w jaskiniach i tunelach, a przewodnik gasił światło tylko na chwilę...
OdpowiedzUsuńSolidarność to wielka rzecz, ale mnie zadziwia to, że tam nikt trenera nie obwinia, wręcz przeciwnie. U nas to nie do pomyślenia!
Dobrze, że wszyscy uratowani, szkoda tylko tego nurka, który nie przeżył w czasie akcji.
Tylko raz byłam w ogromnej Jaskini Małgorzaty w Czechach. Na szczęście jaskinia ta była "ucywilizowana", bo założono tam oświetlenie. Podświetlone były stalaktyty, stalagmity i stalagnaty, co dawało niesamowity efekt.
UsuńJednak nie chciałabym tam być sama, bez możliwości wyjścia.
W Polsce zawsze szuka się winnego, zanim się jeszcze coś dokładnie wie.
Tajski nurek był zbyt mało wyszkolony i zabrakło mu tlenu.
Dzień dobry wieczór. Niestety, ludzka solidarność to coś, czego niedosyt odczuwa się w codziennym życiu.
OdpowiedzUsuńMieszczko, dla nas, Polaków słowo solidarność oznacza coś innego.
UsuńJa mam mieszane uczucia - owszem poświęcenie i solidarność są ok... ale po kiego licha tam wleźli? do tego dzieci...
OdpowiedzUsuńNiestety ta sytuacja przypomina mi radosne wspinaczki grup młodzieży (i nie tylko) w nasze góry podczas pogody, która upoważnia raczej do gry w chińczyka lub bierki w świetlicy. No tak, ale TVN24 czy inne stacje nie dawałaby wtedy relacji z rozgrywek w grach planszowych - pozdrawiam
Andrzeju, dopóki chłopcy z trenerem nie wyjdą ze szpitala, nie dowiemy się , dlaczego weszli do jaskini.
UsuńKażde polskie dziecko, będąc w świetlicy, siedziałoby z nosem w smartfonie, bo nawet nie wiedziałoby, co to takiego chińczyk czy bierki.
Jestem wdzięczna TVN24, że dzięki specjalnemu wydaniu mogliśmy na bieżąco wiedzieć, co się działo.
Pozdrawiam.
Posłyszałem wczoraj, że w Hollywood planuje się już napisanie scenariusza na podstawie tych wydarzeń... przeżyjemy je zatem jeszcze raz. Może Cię zasmucę, ale dla mnie tego typu reportaże to do pewnego stopnia żerowanie na ludzkich uczuciach, na ludzkim nieszczęściu. Przypominasz sobie zapewne inną historię, rodzimą, w której towarzyszyliśmy poszukiwaniu małego dziecka, które miało być niby porwane, a później okazało się, że zeszło z tego świata z rąk wyrodnej matki. Telewizje całego świata uwielbiają takie tematy, a gdybym był złośliwy, powiedziałbym, że dzięki nim rośnie popularność danej stacji, co oczywiście skutecznie pomnaża zyski nadawcy...
UsuńAndrzeju, wiem o tym planowanym filmie i wcale się nie dziwię, tylko obawiam się, że będzie zbyt hollywoodzki.
UsuńStacje telewizyjne są po to, aby relacjonować o wszystkich wydarzeniach, które są bulwersujące.
Pamiętam historię tej półrocznej Madzi, nawet pisałam o niej na blogu Onetu.
Pozdrawiam w sobotnie południe.
Klik dobry:)
UsuńCzasem stacje telewizyjne przesadzają w relacjonowaniu. Reporter telewizyjny z Polski został podobno zatrzymany w Tajlandii, ponieważ używał drona przy lądowisku dla śmigłowców ratunkowych. Co za nieodpowiedzialność i bezmyślność. Dla sensacji zrobią wszystko?
Pozdrawiam serdecznie.
Byłam w tym czasie w Polsce (właśnie wróciliśmy) i przyznam, że przełączałam na inny program słysząc wiadomości na ten temat. Rozumiem, że to było bardzo ciężkie przeżycie dla uczestników, ale nie lubię robię medialnej sensacji minuta po minucie z takich zdarzeń.
OdpowiedzUsuńŚwiechno, dla mnie nie było to medialne wydarzenie i sensacja. Dzięki reporterom i ich stacjom mogliśmy wiedzieć, co się dzieje z uwięzionymi chłopcami.
UsuńWielokrotnie odpowiadałam za powierzone mi dzieci, więc wiem, jak się czuł trener.
Ja to tak odbierałam - ta radość, kurcze mogą umrzeć, ale super, nie musimy robić żadnych innych programów, będziemy co kwadrans powtarzać to samo. Dotyczy to zresztą każdej sytuacji w której tv skupia się tak na wydarzeniu, że w którymś momencie dziennikarze zaczynają gadać jak potłuczeni, np. zadając uczestnikom wydarzeń te same pytania. Uważam, że to ropa współczesnej telewizji, która niestety spowodowała, że aby być dziennikarzem nie trzeba mieć już żadnych kwalifikacji, wystarczy tylko wyglądać na non stop podnieconego. Oceniam tu media, nie samo zdarzenie. Świetnie, że ich uratowano, media były tam zbędne.
UsuńTa historia jest niezwykła, również śledziłam jej przebieg z zapartym tchem. Dobrze, że wszystko się tak skończyło....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Agnieszko, na szczęście chłopcy i ich trener są cali i zdrowi, a to dzięki brytyjskim doświadczonym płetwonurkom jaskiniowym.
UsuńSerdecznie pozdrawiam przed obiadem.
Gdy pierwszy raz usłyszałam o tej historii, zaraz przypomniało mi się Chile, o którym Aniu wspominasz pod koniec. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, choć nie obeszło się bez ofiar. Zawsze mnie smuci, gdy najwyższą cenę - życie - płacą dobrzy ludzie, którzy niosą pomoc innym.
OdpowiedzUsuńDandi, każdemu, kto pamięta górników uwięzionych w kopalni w Chile, powinno się skojarzyć to zdarzenie.
UsuńChłopcy w czwartek wyjdą ze szpitala i wtedy dowiemy się, co naprawdę się zdarzyło. Możliwe, że weszli do jaskini, nie przeczuwając niczego złego, bo już kilkakrotnie w niej byli i nagle lunął deszcz monsunowy, więc zaczęli ze strachu uciekać w głąb.
To prawda że taka solidarność ludzi z całego świata pozwala wierzyć że nie każdy człowiek jest zły. Jest wiele dobrych, serdecznych ludzi na świecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To zdarzenie zadaje się być wręcz niewiarygodne. Co za dzielni chłopcy. Nie wyobrażam sobie, jak można tyle dni wytrwać w warunkach jaskiniowych.
OdpowiedzUsuńZaprosiłam Cię do blogowej zabawy, regulamin u mnie:-)
OdpowiedzUsuńTak solidarność pozwala wierzyć, że na świecie nie jest tak źle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam zapachem letniego, nieustającego deszczu, z nadzieją jednak na słońce
Bardzo dobrze, że historia dobrze się skończyła, bo jakby nie patrzeć, przerażająca...i to bardzo
OdpowiedzUsuńCzekam na Twój powrót
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jeszcze zapachem różnokolorowych floksów, które przywiewają wspomnienia
Droga Anno, z okazji Imienin(mam nadzieję, że także Twoich) przesyłam życzenia zdrowia, miłości, radości i spełnienia najskrytszych nawet marzeń. Obym jeszcze długie lata mogła wchodzić na Twój blog i znajdować bardzo ciekawe posty. Ukłony.
OdpowiedzUsuńPóźno zajrzałam, już po akcji. Jednak faktycznie była brawurowa. Całe szczęście, że chłopcy wyszli cało z tej przygody. Trudno sobie wyobrazić, co czuli ich rodzice.
OdpowiedzUsuńCiekawe, bo zalanie jaskini było do przewidzenia i śmiem przypuszczać, że łatwo było przed wycieczką najpierw się dowiedzieć o tym jakie będą wkrótce warunki... no dobra, w gruncie rzeczy wszystko skończyło się świetnie.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem zachowania trenera i jego uczniów. Nikt nie wywołał paniki, po prostu spokojnie oczekiwali pomocy. To godne podziwu, zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach ludzie często nie potrafią zachować spokoju i puszczają im silne emocje.
Pozdrawiam imienniczkę :)
Anno, mam nadzieję, że u Ciebie nic strasznego się nie wydarzyło, czekam aż się odezwiesz...
OdpowiedzUsuńAniu,mam nadzieję, że to tylko problem techniczny...Odezwij się, proszę!
OdpowiedzUsuńAniu, znamy się tak długo i nigdy tak długo nie milczałaś bez uprzedzenia. Napisz parę słów, co u Ciebie. Pozdrawiam i myślę o Tobie
OdpowiedzUsuń