sobota, 17 listopada 2018

Pracowici Ukraińcy w Polsce

   Gdy Polacy wyemigrowali za chlebem na zachód Europy, do Polski zaczęli napływać pracownicy z Ukrainy, którzy chcieli polepszyć swój byt. Bardzo szybko znajdowali pracę, przeważnie fizyczną. W moim mieście wybudowano wiele dróg dzięki zatrudnieniu Ukraińców. W markecie, który znajduje się najbliżej mego domu, kasjerem jest Witalij, a na dziale mięsnym pracuje Ukrainka o nieznanym mi imieniu.

  Jako że moja fryzjerka, do której chodzę już od lat i jestem bardzo zadowolona z fryzury, zaszła w ciążę i zrezygnowała z pracy, musiałam poszukać nowego zakładu fryzjerskiego. Znalazłam niedaleko i nie musiałam długo czekać, bo tylko jeden dzień. Wytłumaczyłam właścicielce, jak chcę być ostrzyżona i usłyszałam, że ona tłumaczy to jakiejś kobiecie, która okazała się być Ukrainką. Trudno. Usiadłam na bardzo niewygodnym fotelu, Ukrainka spryskała mi włosy wodą, bo zawsze myję włosy w domu własnym szamponem i się zaczęło. Nie dość, że niemłoda i dość tęga Ukrainka mruczała mi za uchem jakąś monotonną piosenkę, to jeszcze siedząca ćwierć metra obok długowłosa dziewczyna miała suszone i modelowane włosy.  Suszarka wyła jak opętana, że nie byłam w stanie cokolwiek powiedzieć "mojej" Ukraince. Na dodatek od czasu do czasu dmuchała na fartuch, którym byłam okryta i moje ścięte włosy lądowały mi na twarzy. Ukrainka miała tyle krzepy, że gdy modelowała mi włosy, myślałam, że wszystkie je stracę. Na koniec tak niefortunnie prysnęła lakierem, że trafił mi w oczy.
   Właścicielka zażyczyła sobie 50 złotych za usługę, co mnie bardzo zdziwiło, bo moja poprzednia fryzjerka brała 30 złotych. Na dodatek nigdzie nie widziałam cennika. Po raz drugi trudno. Wyjęłam banknot, dodatkowo dałam Ukraince 5 złotych i niezadowolona wyszłam z zakładu. To była moja pierwsza i ostatnia wizyta.
   Niedawno przeczytałam, że Niemcy chcą otworzyć rynek pracy dla osób spoza Unii Europejskiej i z Polski może wyjechać 500 tysięcy Ukraińców. Na tym ucierpiałby nasz przemysł, branża spożywcza, rolnictwo i sadownictwo. Najprawdopodobniej Polska będzie musiała sprowadzać pracowników z innych państw.
   Dodam, że nie mam nic przeciw Ukraińcom, nawet jedna z moich sąsiadek ma narzeczonego Ukraińca, który starał się o stały pobyt w Polsce i kiedyś na schodach zaczepił nas policjant, który o tegoż narzeczonego wypytywał; razem z mężem  daliśmy mu dobrą opinię.
***********************************
Na razie nie poruszam tak bardzo bulwersujących tematów politycznych, bo czekam, czym to się skończy.
 

32 komentarze:

  1. Ukraińców wszędzie pełno, trafiam na nich w restauracjach, sklepach, fryzjerkę mam drugą na stałe, poprzednia przeszła na emeryturę.
    W naszej szkole jest kilkoro ukraińskich dzieci, grzeczne, sympatyczne, a i tak niektórzy im dokuczali, zdusiliśmy w zarodku.
    W sklepie, jakaś pani, widząc Ukraińców w kolejce do kasy, stwierdziła, że się ich boi, bo przecież ten Wołyń... ciemnogród normalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, zaraz po wizycie u fryzjerki poszłam do apteki i rozmowa z farmaceutką zeszła na Żydów. Pani opowiedziała, że w lecie była w Bieszczadach i spotkała wycieczkę młodych ortodoksyjnych Żydów, łatwych do rozpoznania po pejsach i myckach. Przed pobliską chatą siedziało na ławce kilku starszych górali, którzy bez żadnej żenady wypowiadali obraźliwe słowa pod adresem żydowskiej nacji.
      Mnie nie przeszkadza żadna narodowość, wyznanie ani preferencje seksualne.
      Co winni są młodzi Ukraińcy za rzeź wołyńską?
      Miałam dwóch wychowanków Ukraińców- Saszę i Wołodię, na szczęście nie mieli problemów z kolegami, choć Wołodia słabo mówił po polsku, bo dopiero przyprowadził się do Polski, gdy był w ósmej klasie. Alfabet łaciński znał, bo na Ukrainie miał korepetycje z języka angielskiego. Był mi pomocny, gdy moim Polakom wyjaśniałam zasady ortograficzne.

      Usuń
    2. No właśnie, a my jako naród uważamy się za gościnnych i tolerancyjnych.
      Wstyd mi w takich sytuacjach za rodaków.

      Usuń
    3. Jotko, kiedyś na pewno byliśmy gościnni i tolerancyjni, ale już od wielu lat zapomnieliśmy o tym. Teraz zżera nas nienawiść.

      Usuń
  2. Po prostu trafiłaś do kiepskiego zakładu fryzjerskiego. Niestety, brak szkół zawodowych skutkuje tym, że kelnerka wylewa gościowi zupę na plecy, kucharz nie ma pojęcia o gotowaniu, a fryzjerka o czesaniu.
    Nie mam nic przeciwko cudzoziemcom w Polsce, jeśli pracują, płacą podatki.Polacy też emigrują w poszukiwaniu lepszego życia, więc trudno mieć o to samo pretensje do innych nacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masko, to po prostu był najbliższy mnie fryzjer.
      Fryzjerka nieźle obcięła mi włosy, ale w tym hałasie nie byłam w stanie jej powiedzieć, gdzie jeszcze ma podciąć. Wreszcie machnęłam ręką.
      Kucharzy czy kelnerki właściciele restauracji biorą z łapanki. Wiem, bo oglądam "Kuchenne rewolucje".
      Ukraińcy pracujący w Polsce na pewno chętnie płaciliby podatki, gdyby nie to, że często są zatrudniani "na czarno".
      Już kiedyś pisałam, że chyba połowa moich uczniów wyemigrowała z kraju w poszukiwaniu lepszego życia.
      Miłej niedzieli.

      Usuń
  3. Mieszkam w kraju, gdzie jest mnóstwo imigrantów, a co drugi to Polak. Mam nadzieję, że Irlandczycy nie widzą nas źle ... skoro Ukraińcom tu dobrze, to tylko przyklasnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świechno, Irlandczycy na pewno mają inną mentalność niż Polacy.
      Obawiam się, że Niemcy mogą przejąć 60% "naszych" Ukraińców, bo też brakuje im rąk do pracy. Wtedy nasz przemysł może upaść, chyba że sprowadzimy cudzoziemców z Azji.

      Usuń
  4. Jak my na zachodzie, tak Ukraińcy w Polsce są tańszą siłą roboczą. Żona mojego pierwszego męża jest Ukrainką. Mieszka w stolicy i od lat pracuje jako opiekunka starszych, chorych osób. Z wykształcenia jest nauczycielką, bardzo inteligentną osobą. Mamy doskonałe relacje, wiem, że pracuje z oddaniem. Ukraińcy zapewne pójdą do Niemiec, ale kto u nas się zakorzeni ? Z wykonywaniem zawodu jest tak właśnie: albo się umie i chce, albo stawia się na bylejakość. Serdeczności ślę, droga Aniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anulko, kiedyś czytałam, że Ukraińcy w Polsce zaczęli się cenić i za mniej niż 3 tysiące złotych netto nie chcą pracować. Jeśli pracują lepiej i sumienniej niż Polacy, to powinni też dobrze zarabiać.
      Polki jadą do Niemiec, Norwegii czy nawet Szwajcarii, aby opiekować się starszymi ludźmi, więc w Polsce takimi ludźmi opiekują się Ukrainki, które przecież bardzo dobrze znają nasz język.
      Ciekawa jestem, co zrobi nasz rząd, gdy nagle do Niemiec wyjedzie ponad połowa Ukraińców, bo mimo wszystko są w naszym kraju bardzo źle traktowani.
      Co do usług fryzjerskich to mam pretensje do właścicielki, bo wynajęła niewielki lokal, kupiła stary sprzęt. Wydaje mi się, że Ukrainka była wykształconą fryzjerką, ale nie mogłam się z nią dogadać w sprawie ścięcia włosów, bo hałas sąsiedniej fryzjerki mi na to nie pozwalał. Musiałabym krzyczeć, a tego nie lubię.
      Gorąco pozdrawiam, droga Anulko.

      Usuń
  5. Bardzo róznie jest z pracą tych Ukraińców. Jedni pracują naprawdę dobrze a inni po prostu tak jak ta Twoja nowa fryzjerka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko, przede wszystkim denerwowały mnie warunki lokalowe tego zakładu. Fryzjerka nie była zła.

      Usuń
  6. Na początku listopada synowa znalazła pracę w piekarni, obiecywali umowę i twierdzili, że są z niej zadowoleni, bo nie trzeba jej szkolić, gdyż ma praktykę jako ekspedientka. Wczoraj okazało się, że konkurowała z nią Ukrainka i najprawdopodobniej to ją przyjęto. Ukraińcy najprawdopodobniej nie domagają się umowy o pracę(przynajmniej stałej) i są gotowi pracować za mniejsze pieniądze. Osobiście uważam, że pracowitość jest cechą indywidualną człowieka, a nie zależy narodowości. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwono, polscy przedsiębiorcy bazują na tym, że mogą Ukraińca zatrudnić "na czarno" i nie płacić ubezpieczenia ani ZUS-u. Coraz więcej Polaków nie pójdzie na takie warunki, bo myślą przyszłościowo.
      Serdeczności.

      Usuń
  7. Miałaś pecha Anno z tą nową fryzjerka. Jednak to wina właścicielki, która dopuszcza do klientów nie wyszkolone osoby. Nie ma to nic wspólnego z narodowością. osobiście nie mam nic przeciwko "obcym" w naszym kraju. Uważam, że to normalne, iż ludzie szukają szczęścia, pracy, spokoju, gdzie się da, gdzie jest to możliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwono, szczerze mówiąc, to miałam pecha z nowym zakładem fryzjerskim i właścicielką, która nie zadbała o wygodę klientów.Ukrainka na pewno strzygła mnie gorzej niż moja poprzednia fryzjerka, ale moja fryzura była do przyjęcia.
      Gdyby mi warunki na to pozwoliły, chętnie porozmawiałabym z Ukrainką, ale w tym upiornym hałasie suszarki- turbo musiałabym krzyczeć.

      Usuń
  8. Multi kulti.
    Mnie nie przeszkadzają, wszyscy
    jesteśmy z tej samej gliny.

    A co do włosów, to mam nadzieję,
    że fryzura się ułoży, czasem po ścięciu
    trzeba troszkę poczekać, aż włosy się
    przyzwyczają.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JoAnno, wg mnie, normalnemu człowiekowi nie powinni przeszkadzać cudzoziemcy, którzy z różnych względów przybyli do naszego kraju.
      Co do włosów, to wolałabym, aby nad uszami były ścięte krócej.
      Serdeczności.

      Usuń
  9. Współczuję z tą fryzjerką - ja już się nauczyłam, że jak przyjmuje od razu to coś jest z nią nie tak;) I to chyba nie kwestia narodowości;)
    Faktem jest, że czasem włosy muszą się ułożyć...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, najbardziej denerwowały mnie warunki panujące w tym zakładzie.
      Mojej poprzedniej fryzjerce nie musiałam tłumaczyć, choć i tak czasami pytała, czy jeszcze podciąć.
      Nie chodziło mi o narodowość, ale o ten hałas suszarki.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Historycznie rzec ujmując Ukraińcy nie kojarzą mi się dobrze, ale nie jestem zwolenniczką dziedziczenia win. Ukraińców w Warszawie zatrzęsienie. Nie ma dnia, żeby kogoś z tej nacji nie spotkać podczas robienia zakupów, czy nie usłyszeć ich języka w metrze.
    Powiadasz, że na ich emigracji na zachód ucierpiałaby polska gospodarka. Ja to widzę inaczej, stracą przede wszystkim osoby zatrudniające Ukraińców, przecież to najtańsza siła robocza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszczko, niedawno czytałam, że najwięcej Ukraińców jest na Mazowszu.
      Ukraińcy już nie dadzą sobie w kaszę dmuchać i chcą być zatrudnieni na normalnych warunkach, nie mniej niż za 3 tysiące złotych netto.
      Wg mnie, nasza gospodarka ucierpi, a szczególnie budownictwo i rolnictwo.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. To uśrednione dane, wysokość zarobków zależy od rodzaju wykonywanej pracy. W Warszawie za pracę na budowie rzeczywiście może zarobić 3 tys.,ale już przy pomocy w prywatnym domu poniżej 2 tys. Ale co z tego dobrego dla Polski, skoro zarobione pieniądze wydają na Ukrainie, a tylko część zatrudniona legalnie odprowadza u nas podatek dochodowy.

      Usuń
  11. Odpływ pracowników z Ukrainy na Zachód jest realnym zagrożeniem dla polskiej gospodarki bo z polskiego rynku może zniknąć co najmniej 500 tysięcy pracowników - tak twierdzą ekonomiści.
    W firmach transportowych podania o zwolnienia z pracy składa około 50% kierowców.
    Ma to ogromne znaczenie dla gospodarki właśnie, bo jeśli będą braki w dostawach, będzie spowalniać gospodarka i tak koło się zamyka. Polskich rąk do pracy niestety brakuje i Ukraińcy właśnie tą lukę zapełniali.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolanto, zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś.
      Kiedyś czytałam, że Polska chce przyjąć do pracy 10 tysięcy Tajlandczyków, ale to za mało, aby zapełnić lukę po Ukraińcach.
      W moim mieście jest też trochę Wietnamczyków, którzy zakładają orientalne restauracje.
      Gorąco pozdrawiam.

      Usuń
  12. Klik dobry:)
    Chociaż mieszkam niedaleko granicy, nie widuję aż tylu Ukraińców w sklepach, czy zakładach usługowych, jak np. w Warszawie. W moim mieście jest dużo ukraińskich studentów. Muszą dobrze znać język polski, skoro tutaj studiują.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AlEllu, możliwe, że Ukraińcy wybierają zachód Polski, bo chcieliby się przedostać do Niemiec, ale już nie będą musieli kombinować, skoro Niemcy otwierają przed nimi granice.
      Możliwe, że i w moim mieście studiują młodzi Ukraińcy, ale tego nie wiem.
      Cieplutko pozdrawiam.

      Usuń
  13. Moim zdaniem, dobrego fryzjera ciężko znaleźć niezależnie od narodowości. Ja przerobiłam kilkunastu i w końcu znalazłam mój ideał, a więc amerykańskiego geja. Facet jest niesamowity. Jeśli chodzi o samych Ukraińców, cóż mam dwie dobre koleżanki które są z Ukrainy, są bardzo fajne ale miałam też w pracy podłą sukę, z którą żarłam się przez pół roku. Z kolei jeśli chodzi o facetów, raczej się nimi dogaduję, nie trafiłam jeszcze na żadnego o którym bym mogła powiedzieć że był w 100% niefajny ;) To kwestia raczej charakteru, jak wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Auroro, wiem, że trudno trafić na dobrego fryzjera. Nigdy nie przyjaźniłam się z żadną Ukrainką, bo żadnej wcześniej nie spotkałam, dopiero teraz w sklepie i u fryzjerki.
      Dla mnie Ukraińcy, którzy przyjeżdżają do Polski to biedni ludzie zasilający nasze niedostatki pracownicze.

      Usuń
  14. Współpracowałem z Ukraińcami i muszę powiedzieć, że generalnie są w porządku, choć jak i w przypadku Polaków, zdarzają się nieciekawe typy. Optuję za tym, że nie ma narodów dobrych i złych - ludzie są różni, prezentują sobą odmienną kulturę, obyczaje, religię i poglądy, i jeśli tylko nie dadzą się wciągnąć w chore ideologie - z każdym można "od serca" porozmawiać ... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzeju, a czy niektórzy Polacy nie dali się wciągnąć w chore ideologie? Niedawno TVN24 pokazała polskich neonazistów.
      Pozdrawiam z zamglonego miasta.

      Usuń
  15. U nas też, gdzie wejdziesz, tam Ukraińcy. Mam mieszane uczucia, co do tego stanu rzeczy. Nie mam nic przeciw ich pracy u nas, ale mam do światowej polityki, która tworzy ten współczesny rozgardiasz na świecie.

    Ja u fryzjera byłam trzy razy w życiu i o trzy za dużo. Raz mając trzynaście lat, gdy chciałam być obcięta na pazia (zgodnie z ówczesnym trendem), aby rewelacyjnie i modnie wyglądać przed wielkim wtedy dla mnie wydarzeniem - pierwsza prywatką w moim młodym życiu, na którą wreszcie zgodzili się rodzice po roku błagania. Poszłam do renomowanego zakładu w naszym mieście. Pani zasłoniła lustro płachtą. Gdy już mnie obcięła na rzeczonego pazia, dumna ze swojej pracy zdjęła płachtę z lustra i oczekiwała na pochwałę i docenienie swojej pracy. Ja jak siebie zobaczyłam w tym lustrze omal nie zemdlałam, wrzasnęłam a potem tak się rozryczałam, że zbiegł się cały zakład fryzjerski wraz z klientkami, które opuściły swoje fotel. Niektóre z nich zaczęły mnie pocieszać bez przekonania, inne bez kozery wyrażały swój pogląd, który był zgodny z moimi odczuciami. Wyglądałam jakby mi ktoś na głowę włożył nocnik i po prostu do jego brzegów wyrównał nożyczkami włosy. Ciąg dalszy pominę ...

    Kiedy brałam ślub zastanawiałam się nad fryzurą. Chciałam sama się uczesać, ale moja mama i przyszły mąż namawiali mnie żebym skorzystała z "usług fachowca". Mając w pamięci mój fryzjerski "pierwszy raz", nie byłam przekonana. W końcu uległam, ale nie dałam się namówić na wizytę "tuż przed" uroczystością, na co mnie wszyscy namawiali, argumentując, że wtedy nic już nie zagrozi mojej ondulacji. I to mnie uratowało. To co zrobiła fryzjerka z moimi włosami nie jestem w stanie nawet opisać. Po raz drugi wypadłam z zakładu z wielkim rykiem i biegiem do domu, trzy szybkie mycia głowy, suszarka i .. szybka improwizacja, bo nie było już na nic więcej czasu. Oczywiście za ten stan rzeczy obwiniałam najbardziej mamę i mojego przyszłego, Doszło do takiej kłótni, że omal nie doszłoby do ślubu.

    Trzecia wizyta u fryzjera nie tylko skończyła się płaczem, ale zupełnym zniszczeniem moich włosów. Mój małżonek namówił mnie żebym sobie zrobiła "mokrą Włoszkę" na długie włosy. Moje obawy zbywał, że na zachodzie i południu wiele kobiet ma "mokrą Włoszkę" na długie włosy i jakoś nie mają problemów z ich rozczesywaniem. Znowu uległam. Pomijając już fakt, że kobieta wyrwała mi pół włosów już przy samym zakręcaniu, drugą cześć przy rozkręcaniu, to za długo przetrzymała trwałą (bynajmniej nie dostosowaną do takiej fryzury) i zupełnie mi je spaliła, więc zamiast śliskich loczków już po wyschnięciu włosów miałam suche, posklejane (właściwie stopione) "szoto", a po dwóch dniach takie kołtuny, że musiałam je wycinać, bo o rozczesaniu nie było mowy. Jeszcze przez pół roku "mokra Włoszka" nie dała mi o sobie zapomnieć. :)

    OdpowiedzUsuń