
Owszem, spełniał swe kogucie obowiązki względem kur, czyli za nimi biegał, ale nigdy nie udawały mu się jego zapędy prokreacyjne. Akurat to mnie nie obchodziło, natomiast noc była upiorna, bo ten przygłupawy i niezdarny kogut od północy zaczynał piać co godzinę. Gdyby to jeszcze było pianie, ale było to chrapliwe skrzeczenie, które budziło wszystkie psy w promieniu kilometra. Koncert białego koguta i szczekanie psów były nie do zniesienia.
Doskonale rozumiem, że na wsi żyją ludzie i domowe zwierzęta, jednak budzenie się co godzinę, bo kogucisko miało źle nastawiony budzik, było dla mnie straszne. Po kilku nieprzespanych nocach zwróciłam się do sąsiada, aby w nocy zamykał gdzieś koguta, bo ja przez jego pianie muszę w upalne noce spać przy zamkniętym oknie.
Na drugi dzień usłyszałam, że kogut już nie będzie mi przeszkadzał, bo jutro, czyli w niedzielę, trafi do rosołu. Trochę miałam wyrzuty sumienia, ale po jakimś czasie zapomniałam o tym. Przypomniał mi o tym francuski kogut Maurycy, który zyskał mnóstwo obrońców.
Okazuje się, że nie tylko przeszkadzają ludziom żywe koguty, ale też namalowane. Tak było w słynnym Pcimiu. Proboszczowi w Pcimiu nie spodobał się kolorowy kogut na muralu, bo według duchownego wykonała go fundacja popierająca LGBT.
Dla proboszcza kogut był symbolem zdrady, choć w słowniku symboli Kopalińskiego jest napisane, że kogut "jest symbolem słońca, światła, świtu, czujności, Sędziego Świata, Chrystusa, zmartwychwstania, czasu, św. Piotra, zdrady, pokuty".
Większość z nas pamięta koguta z porannego programu dla dzieci "Teleranek" i nie przypominam sobie, aby o tego biegnącego ptaka była jakaś awantura i kojarzono go z jakąś zdradą lub LGBT.
Jak to czasy się zmieniają i każdy widzi to, co chce!
Ktoś zniszczył mural, w wyrazie "gościnność" wykreślił "inność" i dorysował znak Polski Walczącej.