W niedzielę wybieramy prezydenta państwa. Postanowiliśmy z mężem, że będziemy głosować korespondencyjnie, choć z tym więcej zachodu niż z głosowaniem w lokalu wyborczym. Przedwczoraj dostaliśmy pakiety wyborcze, które mąż dokładnie przeczytał, a ja tylko przy naszym kandydacie postawiłam znak "x" oraz czytelnie się podpisałam.
Mąż natychmiast zaniósł nasze głosy na pocztę, aby wysłać jak najszybciej. Okazało się, że otwór w skrzynce pocztowej jest mniejszy o 5 cm od listu, ale pani naczelnik poczty osobiście wzięła naszą przesyłkę, która gdzieś tam ma być jeszcze dostarczona.
Wczoraj obecny prezydent Polski był za wielką wodą, aby wyrazić chęć przyjęcia z Niemiec wojsk amerykańskich. Natomiast dzisiaj w moim mieście dwa razy rozległ się długo trwający alarm. Całe szczęście, że w tym czasie nie przeleciał żaden samolot, bo nie czułabym się z tym dobrze.
Nie chcę agitować, ale nie wyobrażam sobie, aby nie wziąć udziału w tak ważnych wyborach.
Dopisek 26 czerwca: Przypominam, że dziś od północy obowiązuje cisza wyborcza, więc proszę nie zamieszczać komentarzy, z których będę się musiała tłumaczyć.
czwartek, 25 czerwca 2020
sobota, 6 czerwca 2020
Tatatajstwo z hatakumbą
Zaczęło się od tego, że prezes Kaczyński stwierdził, że nigdy w sejmie nie było takiej chamskiej hołoty. Mam nadzieję, że dzięki temu Polacy nauczą się pisać ortograficznie "cham" i "hołota".
Jeden z wiceministrów obecnego rządu chcąc podlizać się prezesowi, popisał się synonimami rzeczowników "cham, chamstwo". Zapamiętałam, że po słowie "dzicz" wymienił "tatatajstwo". Muszę napisać, że zgłupiałam, dopiero po momencie zastanowienia doszłam do wniosku, że chodziło mu o "tałatajstwo". Najprawdopodobniej któryś z jego asystentów napisał mu te wyrazy, a wiceminister pomylił literę "ł" z literą "t", bo nigdy nie słyszał o tałatajstwie.
Chyba wszyscy pamiętamy, gdy, wtedy wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki zasłynął ze słowa "hatakumba", gdy chodziło mu o "hekatombę". Faktem jest, że mówił z głowy, ale każde wystąpienie trzeba przemyśleć i przygotować się do niego.
Mam nadzieję, że nie wszyscy wiceministrowie z poprzedniego i obecnego rządu są tacy niedouczeni.
Jeden z wiceministrów obecnego rządu chcąc podlizać się prezesowi, popisał się synonimami rzeczowników "cham, chamstwo". Zapamiętałam, że po słowie "dzicz" wymienił "tatatajstwo". Muszę napisać, że zgłupiałam, dopiero po momencie zastanowienia doszłam do wniosku, że chodziło mu o "tałatajstwo". Najprawdopodobniej któryś z jego asystentów napisał mu te wyrazy, a wiceminister pomylił literę "ł" z literą "t", bo nigdy nie słyszał o tałatajstwie.
Chyba wszyscy pamiętamy, gdy, wtedy wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki zasłynął ze słowa "hatakumba", gdy chodziło mu o "hekatombę". Faktem jest, że mówił z głowy, ale każde wystąpienie trzeba przemyśleć i przygotować się do niego.
(mem z internetu)
Nie przeszkadza mi, gdy polityk czyta z kartki, bo wtedy wszystko jest spójne, gorzej gdy mówi z głowy, a przy tym macha rękoma i stroi dziwne miny.Mam nadzieję, że nie wszyscy wiceministrowie z poprzedniego i obecnego rządu są tacy niedouczeni.
poniedziałek, 27 kwietnia 2020
Świat w koronie i maseczce
Co kilka lat świat jest nawiedzany przez zjadliwe wirusy, które uśmiercają tysiące ludzi. Miałam to nieszczęście, że w młodości zachorowałam na grypę Hongkong, która pochłonęła w Polsce 25 tysięcy ludzi.
W tamtym czasie nie było internetu, a wiadomości można było zdobywać jedynie z informacji telewizyjnych; jednak zasięg i skutki tej grypy były podobne do obecnej pandemii. Na szczęście grypa Hongkong nie trwała długo, a ja chyba po dwóch czy trzech tygodniach wróciłam do zdrowia.
Teraz, gdy jesteśmy codziennie bombardowani przez media, zaczęliśmy się bać i większość z nas podporządkowała się restrykcyjnym zaleceniom rządu.
Większość państw zastosowała podobne do naszych restrykcji, a te, które zbagatelizowały COVID-19, teraz tego bardzo żałują. Masowo chorują i umierają ludzie we Włoszech, Francji i Hiszpanii. W Polsce ogłoszono stan epidemii, choć powinien być ogłoszony stan wyjątkowy, jednak obecna władza z wiadomych tylko sobie przyczyn nie chce tego zrobić. Polskie miasta są wyludnione, bo większość ludzi nie opuszcza mieszkań, a jeśli już to robi, musi zakładać maseczki.
Jednak nie wszyscy to robią. Dziś z balkonu przyglądałam się spacerowiczom i stwierdziłam, że młodzi lekceważą sobie ten nakaz. Jedynie starsi chodzą w maseczkach.
Tak się złożyło, że w marcu miałam cztery wizyty u lekarzy specjalistów i wszystkie musiałam odwołać lub przełożyć na czerwiec, choć nie wierzę, aby do czerwca ustala pandemia. Lekarka rodzinna już od grudnia wystawia mi e-recepty i teraz też taką mi wystawiła, tylko telefonicznie.
Dawno nie byłam na moim blogu, bo to, co teraz przeżywamy, jest przygnębiające. Jednak musimy wierzyć, że naukowcy do jesieni wynajdą szczepionkę na koronawirusa, bo tak jak jest teraz, nie da się żyć.
Wszystkim życzę zdrowia i szybkiego powrotu do normalności.
W tamtym czasie nie było internetu, a wiadomości można było zdobywać jedynie z informacji telewizyjnych; jednak zasięg i skutki tej grypy były podobne do obecnej pandemii. Na szczęście grypa Hongkong nie trwała długo, a ja chyba po dwóch czy trzech tygodniach wróciłam do zdrowia.
Teraz, gdy jesteśmy codziennie bombardowani przez media, zaczęliśmy się bać i większość z nas podporządkowała się restrykcyjnym zaleceniom rządu.
Większość państw zastosowała podobne do naszych restrykcji, a te, które zbagatelizowały COVID-19, teraz tego bardzo żałują. Masowo chorują i umierają ludzie we Włoszech, Francji i Hiszpanii. W Polsce ogłoszono stan epidemii, choć powinien być ogłoszony stan wyjątkowy, jednak obecna władza z wiadomych tylko sobie przyczyn nie chce tego zrobić. Polskie miasta są wyludnione, bo większość ludzi nie opuszcza mieszkań, a jeśli już to robi, musi zakładać maseczki.

Tak się złożyło, że w marcu miałam cztery wizyty u lekarzy specjalistów i wszystkie musiałam odwołać lub przełożyć na czerwiec, choć nie wierzę, aby do czerwca ustala pandemia. Lekarka rodzinna już od grudnia wystawia mi e-recepty i teraz też taką mi wystawiła, tylko telefonicznie.
Dawno nie byłam na moim blogu, bo to, co teraz przeżywamy, jest przygnębiające. Jednak musimy wierzyć, że naukowcy do jesieni wynajdą szczepionkę na koronawirusa, bo tak jak jest teraz, nie da się żyć.
Wszystkim życzę zdrowia i szybkiego powrotu do normalności.
czwartek, 23 stycznia 2020
Segregacja śmieci
Jak już wspominałam w poprzednim poście, mieszkam w wieżowcu i większość śmieci mogę wrzucić do zsypu, jednak tego nie robię, bo przed domem mamy pojemnik na papier i plastik z metalem, a dwadzieścia metrów dalej dwa pojemniki na butelki kolorowe i białe. Mimo że segregujemy śmieci, to najprawdopodobniej i tak będziemy za ich wywóz płacić najwyższą stawkę. Trudno, nic na to nie poradzę, myślę, że zawsze znajdzie się ktoś, kto dosypie niesortowane śmieci, a poza tym nie ręczę za obowiązkowość moich sąsiadów.
Cieszę się, że udało mi się znaleźć stronę, która dość precyzyjnie instruuje, do jakiego koloru kosza należy wyrzucać konkretne odpady.
Najważniejsze dla mnie jest, jakich nie należy wyrzucać. Osobom niezorientowanym radzę zapoznać się z tym artykułem, bo jest bardzo przydatny. Na przykład do pojemników na tworzywa sztuczne nie należy wyrzucać plastikowych zabawek i opakowań po lekach oraz zużytych materiałów medycznych. Nie wiedząc o tym, do plastiku wyrzucałam plastikowe buteleczki po kroplach do oczu. Nie wiem, gdzie mam wyrzucać puste blistry po tabletkach, które przecież nie są z papieru. Takie dylematy chyba będzie miał każdy z nas.
Miałam też duże problemy z papierem powleczonym folią, bo niektóre sklepy w taki papier zawijają mięso i wędlinę, a tymczasem okazuje się, że nie wolno go wrzucać do pojemników na papier.
Duży problem miałam ostatnio ze słoiczkiem po kremie, odkręciłam metalową nakrętkę, ale nie miałam pojęcia, z czego jest wykonany bardzo gruby i barwiony słoiczek. Chyba po tygodniu doszłam do wniosku, że jest ze szkła.
Najmniejszy problem jest z odpadami zmieszanymi, bo do szarych pojemników należy wyrzucać wszystko to, czego nie można odzyskać w procesie recyklingu, z wyłączeniem odpadów niebezpiecznych. Tylko co zrobić z odpadami niebezpiecznymi, np. bateriami i żarówkami, bo chyba tylko takie coś niebezpiecznego posiadam. Wczoraj przepaliła mi się jedna z ledowych żarówek z żyrandola, mąż ją wykręcił i zastąpił nową, a spaloną żarówkę odłożył na bok i będziemy kombinować, co z nią zrobić.
Idea segregowania śmieci jest znakomita, tylko brakuje nam dokładnych instrukcji, np. nie wiedziałam, że do papieru nie powinno się wyrzucać paragonów sklepowych, a myśmy wyrzucali.
Najważniejsze, aby nas świat nie zaginął, bo do tego zmierza.
Cieszę się, że udało mi się znaleźć stronę, która dość precyzyjnie instruuje, do jakiego koloru kosza należy wyrzucać konkretne odpady.
Najważniejsze dla mnie jest, jakich nie należy wyrzucać. Osobom niezorientowanym radzę zapoznać się z tym artykułem, bo jest bardzo przydatny. Na przykład do pojemników na tworzywa sztuczne nie należy wyrzucać plastikowych zabawek i opakowań po lekach oraz zużytych materiałów medycznych. Nie wiedząc o tym, do plastiku wyrzucałam plastikowe buteleczki po kroplach do oczu. Nie wiem, gdzie mam wyrzucać puste blistry po tabletkach, które przecież nie są z papieru. Takie dylematy chyba będzie miał każdy z nas.
Miałam też duże problemy z papierem powleczonym folią, bo niektóre sklepy w taki papier zawijają mięso i wędlinę, a tymczasem okazuje się, że nie wolno go wrzucać do pojemników na papier.
Duży problem miałam ostatnio ze słoiczkiem po kremie, odkręciłam metalową nakrętkę, ale nie miałam pojęcia, z czego jest wykonany bardzo gruby i barwiony słoiczek. Chyba po tygodniu doszłam do wniosku, że jest ze szkła.
Najmniejszy problem jest z odpadami zmieszanymi, bo do szarych pojemników należy wyrzucać wszystko to, czego nie można odzyskać w procesie recyklingu, z wyłączeniem odpadów niebezpiecznych. Tylko co zrobić z odpadami niebezpiecznymi, np. bateriami i żarówkami, bo chyba tylko takie coś niebezpiecznego posiadam. Wczoraj przepaliła mi się jedna z ledowych żarówek z żyrandola, mąż ją wykręcił i zastąpił nową, a spaloną żarówkę odłożył na bok i będziemy kombinować, co z nią zrobić.
Idea segregowania śmieci jest znakomita, tylko brakuje nam dokładnych instrukcji, np. nie wiedziałam, że do papieru nie powinno się wyrzucać paragonów sklepowych, a myśmy wyrzucali.
Najważniejsze, aby nas świat nie zaginął, bo do tego zmierza.
niedziela, 29 grudnia 2019
O czym nie chciałam pisać
Gdyby Onet nie zlikwidował blogów, to dzisiaj mój blog liczyłby sobie 14 lat. Prowadzenie bloga początkowo sprawiało mi dużo przyjemności i pisałam często, a przede wszystkim poznałam wiele wspaniałych osób. Potem pisałam coraz rzadziej, choć starałam się pisać raz w tygodniu. Teraz, gdy kontynuuję mojego bloga na Bloggerze, bywają miesiące, że nie napiszę żadnego postu, bo historia lubi się powtarzać i już o tym wcześniej pisałam.
W ostatnim czasie dodawałam do zakładek te informacje, o których chętnie bym napisała i nazbierało się ich bardzo dużo. Może teraz je wyliczę:
1. Marnowanie żywności w Polsce.
Zacytuję tylko początek artykułu:
" W Polsce każdego roku marnujemy prawie 9 milionów ton żywności. To tyle ile waży 15 Pałaców Kultury w Warszawie. Z tego na sklepy przypada prawie 350 tysięcy ton. W przeliczeniu na jednego Polka czy Polkę, to prawie 240 kg na osobę rocznie."
Na temat marnotrawstwa żywności pisałam już kilkakrotnie przez te 14 lat, ale dalej temat jest palący.
2. Segregowanie śmieci.
Wprawdzie mieszkam w wieżowcu i korzystam z zsypu, ale przed budynkiem stoją dwa pojemniki na papier i metal oraz plastik, trochę dalej są dwa pojemniki na szkło białe i kolorowe, więc bez problemu segregujemy nasze śmieci, bo mamy je gdzie wyrzucać. Jednak często mam dylemat, gdzie mam wrzucać coś, co wydaje mi się plastikiem, a nie wiem, czy naprawdę nim jest. Szkoda, że aby pozbyć się baterii, musimy udać się do jednego z marketów, gdzie można je wyrzucić.
3. Farma trolli.
Na ten temat mam dość dużo artykułów, bo hejterzy z Ministerstwa Sprawiedliwości bardzo się skompromitowali i za wszelką cenę chcieli się wybielić. Posadę wiceministra stracił sędzia Piebiak i poznaliśmy, kim jest naczelna hejterka Mała Emi, która kojarzy mi się z Małą Mi, bohaterką "Muminków"
4.Pegasus
" W Polsce wykryto ślady działania systemu Pegasus, pochodzącego z Izraela, jednego z najlepszych systemów służących do inwigilacji obywateli. Ma pozyskiwać dane z telefonów komórkowych, nagrywać rozmowy, pobierać obraz z kamery, pozyskiwać hasła do aplikacji."
Rodzi się pytanie, czy obywatele Polski chcą być inwigilowani? CBA zaprzecza, że stosuje "system masowej inwigilacji Polaków", co niestety nie oznacza, że Pegasus w Polsce nie działa.
To tylko cztery przykłady spraw, o których nie napisałam, ale jeszcze napiszę w kolejnym poście.
W ostatnim czasie dodawałam do zakładek te informacje, o których chętnie bym napisała i nazbierało się ich bardzo dużo. Może teraz je wyliczę:
1. Marnowanie żywności w Polsce.
Zacytuję tylko początek artykułu:
" W Polsce każdego roku marnujemy prawie 9 milionów ton żywności. To tyle ile waży 15 Pałaców Kultury w Warszawie. Z tego na sklepy przypada prawie 350 tysięcy ton. W przeliczeniu na jednego Polka czy Polkę, to prawie 240 kg na osobę rocznie."
Na temat marnotrawstwa żywności pisałam już kilkakrotnie przez te 14 lat, ale dalej temat jest palący.
2. Segregowanie śmieci.
Wprawdzie mieszkam w wieżowcu i korzystam z zsypu, ale przed budynkiem stoją dwa pojemniki na papier i metal oraz plastik, trochę dalej są dwa pojemniki na szkło białe i kolorowe, więc bez problemu segregujemy nasze śmieci, bo mamy je gdzie wyrzucać. Jednak często mam dylemat, gdzie mam wrzucać coś, co wydaje mi się plastikiem, a nie wiem, czy naprawdę nim jest. Szkoda, że aby pozbyć się baterii, musimy udać się do jednego z marketów, gdzie można je wyrzucić.
3. Farma trolli.
Na ten temat mam dość dużo artykułów, bo hejterzy z Ministerstwa Sprawiedliwości bardzo się skompromitowali i za wszelką cenę chcieli się wybielić. Posadę wiceministra stracił sędzia Piebiak i poznaliśmy, kim jest naczelna hejterka Mała Emi, która kojarzy mi się z Małą Mi, bohaterką "Muminków"
4.Pegasus
" W Polsce wykryto ślady działania systemu Pegasus, pochodzącego z Izraela, jednego z najlepszych systemów służących do inwigilacji obywateli. Ma pozyskiwać dane z telefonów komórkowych, nagrywać rozmowy, pobierać obraz z kamery, pozyskiwać hasła do aplikacji."
Rodzi się pytanie, czy obywatele Polski chcą być inwigilowani? CBA zaprzecza, że stosuje "system masowej inwigilacji Polaków", co niestety nie oznacza, że Pegasus w Polsce nie działa.
To tylko cztery przykłady spraw, o których nie napisałam, ale jeszcze napiszę w kolejnym poście.
Subskrybuj:
Posty (Atom)