czwartek, 21 marca 2019

Wspomnienia o konsekwencjach wagarów w pierwszy dzień wiosny

  
Dziś jest pierwszy dzień wiosny, który zawsze przypomina mi jedną z moich klas, bo w tym dniu poszła na wagary, gdyż wtedy był taki zwyczaj. Dzieci nie zdawały sobie sprawy z tego, że takie ucieczki z lekcji mogą być niebezpieczne. Bardzo się wtedy denerwowałam i martwiłam, choć nie tylko moja klasa wtedy pozwoliła sobie na taki wybryk.
   Na naszej klasie.pl jedna z moich uczennic, z którą do tej pory utrzymuję kontakt, napisała:


„Chyba to było w VI, a może w VII klasie…,
data – 21 marca.
A zrobiliśmy „coś”, czego w ‚tamtych czasach’ się nie robiło
ot tak sobie…
Zwialiśmy prawie całą klasą z lekcji, pozostała jedna osoba.
Czy pamiętacie notatkę, jaką sami sobie wpisywaliśmy do dzienniczka, a była ona dyktowana przez naszą kochaną wychowawczynię Panią (skasowałam nazwisko).
Ja do dziś pamiętam jej początek:
„Moja głupota posunęła się do tego stopnia, że…”
To były czasy!
Och! Jak tu wrócić do tamtych lat…
Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie moją najlepszą wychowawczynię.
Później w swojej karierze uczniowskiej nie spotkałam równie cudownego pedagoga, polonisty, człowieka. A i moi synowie przez wszystkie lata szkolne nie mieli tego szczęścia”.
   To jeszcze nie wszystko, bo byłam tak wściekła, że kazałam mojej klasie przyjść do szkoły w najbliższą wolną sobotę i przeprowadziłam trzy lekcje: dwie języka polskiego i jedną matematyki. Moja uczennica, której imienia nie podaję, bo jest rzadko spotykane, pomyliła się, byli wtedy młodsi, bo na matematyce uczyłam ich o liczbach ujemnych po wcześniejszej konsultacji z matematyczką.
     Nie wiem, czy zrobiłam dobrze, czy też źle, ale było to za zgodą rodziców i pani dyrektor, a nawet woźnej, która otworzyła szkołę.
   Jak widać po wpisie mojej wychowanki, chyba uczniowie nie mieli pretensji, poza tym już nigdy  nie uciekli z z żadnych lekcji, a to
było moim celem. Też wtedy nie miałam wolnej soboty, ale to nie było ważne. Dzieci w grupie poza szkołą powinny zawsze być pod opieką osoby dorosłej, szczególnie teraz, gdy jest o wiele niebezpiecznej niż w tamtych czasach.
   Dodam, że gdy byłam w liceum, też zwialiśmy całą klasą, jednak wtedy byliśmy dużo starsi. Też nam się oberwało, ale już nie pamiętam, jak nas ukarano. 

29 komentarzy:

  1. Takie wspomnienia są po prostu cudne! I jak to fajnie czytać po tylu latach....
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, wtedy nie było mi do śmiechu, ale teraz wspominam z rozrzewnieniem, bo przez pięć lat byłam wychowawczynią tej klasy i bardzo się zżyłam z dziećmi i ich rodzicami.
      Serdecznie pozdrawiam przed obiadem.

      Usuń
  2. Sama nie wagarowałam w pierwszy dzień wiosny /mieliśmy w szkole średniej rygor okropny chociaż w inne dni zdarzało się mi wagarować/, ale gdy syn chodził do szkoły było to już bardzo modne i powszechne. Tak czy inaczej - miło wspominać taką niesubordynację, która kończyła się z reguły spokojnie. Teraz to pewnie inaczej wygląda, ale teraz wszystko jest inne. Moja Babcia mawiała : dawniej to było inaczej.....Pozdrawiam droga Aniu wiosennie, chociaż w domu mamy chorobę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anulko, w moim liceum też panował rygor, ale moja klasa nie była w ciemię bita, ustawiliśmy się w pary przed szkołą, na przodzie stał najwyższy uczeń- drugoroczny Gienio, który dla niewtajemniczonych wyglądał jak nauczyciel. Oczywiście poszliśmy do lasu.
      Teraz uczniowie zamiast mówić, że jest pierwszy dzień wiosny, twierdzą, że to dzień wagarowicza.
      Droga Anulko, życzę Wam zdrowia

      Usuń
  3. W podstawówce nie chodziliśmy na wagary, ale w liceum poszliśmy z łaciny i następnego dnia łacinnik, którego zresztą nikt nie lubił, zrobił nam karną kartkówkę...wiedzieliśmy, że wszyscy dostaną dwóje.
    Teraz, aby zapobiec wagarom w pierwszy dzień wiosny robimy tego dnia pokaz szkolnych talentów, kto chciałby iść na wagary, gdy ma okazję zaprezentować się przed szkołą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, kiedyś uciekliśmy z fizyki w Prima Aprilis, ale wcześniej umówiliśmy się z jakąś klasą z pobliskiego Technikum Górniczego, że zamienimy się szkołami. Każdy z nas znał numer i nazwisko swego odpowiednika. Zabawa była przednia, ale i tak nam się porządnie oberwało, bo fizyk potem zrobił kartkówkę z tematu, na którym nie byliśmy. Mój odpowiednik z technikum zarobił ocenę dobrą, bo wymusiłam na nauczycielu, aby na tyle ocenił jakiś jego rysunek techniczny.
      W mojej szkole samorząd szkolny zawsze wymyślał coś ciekawego, aby uczniowie nie wagarowali, ale to było dopiero później.

      Usuń
  4. Wstyd się przyznawać, ale nigdy nie byłam na wagarach. Raz tylko zerwałam się wcześniej z lekcji, ale to nie podciągnęłabym pod wagary, ale raczej formę protestu przeciwko jednej rzeczy. Nie skończyło się to jednak dla mnie dobrze, więc wszelkie tego typu pomysły wywietrzały mi z głowy.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolino, wydaje mi się, że gdyby cała klasa wybierała się na wagary, to byś się nie wyłamała z grupy.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  5. Zwialiśmy na wagary w Dzień Wiosny to było w liceum ...jedna osoba się wyłamała i nie miała już życia do końca szkoły . Im większy rygor tym pokusa wagarów większa. :) Myślę ,że w szkołach już to rozumieją i dlatego organizuje się z okazji pierwszego dnia wiosny różnego rodzaju luźne zajęcia by młodziakom nie chciało się uciekać ...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yolanthe, klasa potrafi być solidarna w takich przypadkach jak wagary.
      Dzień Wagarowicza został usankcjonowany, aby dzieci nie włóczyły się po lasach, parkach czy mieście, bo wtedy łatwo natknąć się na różnej maści chuliganów, którzy mogą dzieciakom zrobić krzywdę.

      Usuń
  6. Kochana Aniu, wracam do blogowania. Wreszcie mam możliwości i ochotę. Oto mój nowy adres, bo niestety, nie potrafię wejść na dawny blog: www.grubyzeszyt.blogspot.com
    Pozdrawiam najserdeczniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, juz byłam na Twoim blogu i przeczytałam wszystkie posty.
      Czy Misiek nigdy nie wagarował?
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Aniu, z Miśkiem miałam w poprzedniej klasie nie lada problem. Owszem zebrało mu się na wagorowanie i to tak perfidne, że po powrocie z pracy zastawałam w domu grzeczne dziecko, które nawet lekcje miało odrobione. Trwałabym w błogiej nieświadomości gdyby nie telefon od wychowawczyni. Na szczęście w porę podjęta interwencja poskutkowała. Musieliśmy jednak wyciągać Miśka z kłopotów, nadrabiać materiał, rozmawiać z nauczycielami. Wsparła mnie wtedy, samotną matkę szwagierka oraz jej mąż - ojciec chrzestny mojego syna i brat mojego byłego męża. Doceniłam pomoc, choć czułam się niezręcznie. Jednak co kilka autorytetów to nie jeden, a mój rodzicielski został mocno przez świętej pamięci tatusia nadwyrężony.

      Usuń
    3. Marto, na szczęście moje dzieci osobiste rzadko wagarowały, a w podstawówce nigdy nie były na wagarach. Dopiero w liceum.
      Nie dziw się Miśkowi, dorośli często nie zdają sobie sprawy, że ich postępowanie odbija się na dzieciach.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  7. Pamiętam, że i ja kiedyś poszłam na wagary i mój Tata gęsto się tłumaczył w moim imieniu:) Piękne dni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pawanno, wagary są obowiązkowe, ale obowiązkiem nauczycieli jest ukaranie uczniów.
      Serdeczności.

      Usuń
  8. Klik dobry:)
    Na wagarach nigdy nie byłam. Nie pamiętam, aby ktokolwiek z mojej klasy wagarował. Nie wiem, dlaczego. Może wtedy wagary u nas nie były modne?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AlEllu, aż nie wyobrażam sobie, że nie wagarowałaś, bo to jest normą dla uczniów.
      Wagary chyba zawsze były modne i to od niepamiętnych czasów.
      Gorąco pozdrawiam.

      Usuń
    2. Naprawdę nie przypominam sobie wagarowania. Może po prostu zapomniałam...

      Usuń
  9. Niezłą nauczkę dałaś, Anno swoim podopiecznym:-) A ten wpis Twojej byłej uczennicy świadczy o tym, że dobrze ją zapamiętali. I chociaż w pierwszym momencie pewnie byli na Ciebie źli to z czasem wyciągnęli z niej naukę i zrozumieli, że kierowała Tobą troska o nich i ich bezpieczeństwo. A dzisiaj takie wspomnienia są bezcenne.
    Gdy byłam w podstawówce to Dzień Wagarowicza nie był jeszcze 'w modzie'. Za to w ogólniaku wagarowaliśmy dość często i byliśmy stałymi gośćmi na dywaniku u dyrektora:-) Fajnie było:-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amasjo, doskonale pamiętam największych łobuzów i klasowe wybryki. Dziwne, ale łobuziaki, którym się często ode mnie obrywało, kłaniają mi się w pas, gdy mnie spotykają na neutralnym gruncie.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  10. Dobra nauczka. Dziś nie do pomyślenia i właśnie tego brakuje w obecnych czasach. Wszystko jest takie sztampowe, no może strajk wybiega poza ramy :) Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszku, teraz nauczyciele nie mają takiej swobody jak kiedyś i rodzice są inni, przeważnie o byle co mają pretensje do nauczyciela.
      Wtedy rodzice rozumieli, że robię to dla dobra ich dzieci.
      Całym sercem jestem za strajkującymi nauczycielami, bo wiem, jaką po 35 latach pracy mam emeryturę.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  11. Witaj prawie wiosennie
    Tak, od kilku dni czuć już prawdziwą wiosnę w powietrzu
    A to przywiewa wspomnienia o pierwszym dniu wiosny w latach szkolnych. Pamiętam, że nie zawsze uciekaliśmy ze szkoły, ale wówczas lekcje praktycznie nie było, bo przebieraliśmy się w najdziwniej, jak się w tamtych czasach dało i nauczyciele nie byli w stanie traktować nas na poważnie.
    Mam nadzieję, że wiosna zapukała do Twoich drzwi, rozgościła się w Twoim życiu i zamierza zostać na dłużej.
    Podobnie jak Ty kiedy świeci słońce, kiedy wszystko budzi się do życia, to czuję uśmiech natury skierowany właśnie do mnie. Budzi się we mnie nadzieja, że wszystko musi się ułożyć i że dam sobie radę z tymi kłodami, które czasem znajduję pod nogami.
    Na nadchodzące dni życzę Ci wiele optymizmu i już czekam na Twoje wiosenne słowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasi uczniowie robili psoty w Prima Aprilis, zamieniali się klasami, oszukiwali nauczycieli i siebie wzajemnie a chłopcy przebierali się z dziewczyny, czym wzbudzali sensację.
      Wiesz, że marzec jest kapryśny i po kilku ciepłych dniach następują dni chłodne. We wtorek możliwe, że spadnie śnieg, choć w sobotę niektórzy się opalali.
      Napisz kiedyś, jakie to kłody pod nogi rzuca Ci życie, bo zawsze o tych kłodach wspominasz, ale nigdy dokładnie.
      Pozdrawiam wiosennie.

      Usuń
  12. Kiedy chodziłam do podstawówki, to nie było chyba jeszcze zwyczaju obchodzenia dnia wagarowicza. W ogólniaku, w pierwszym roku zostałam sama w szkole, bo nie powiedziano mi, że wszyscy się zrywają. Czułam się głupio i byłam nieszczęśliwa, bo pominięta. W następnych latach, by zapobiec niekontrolowanym ucieczkom, organizowano na boisku szkolnym festyn, na który wolno było przyjść ubranym w dowolny sposób, a nie w obowiązującym mundurku. Wszystkiego dobrego na wiosnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwono, nie pamiętam, kiedy pierwszy dzień wiosny przemieniono w dzień wagarowicza.
      W mojej klasie też została jedna osoba, ale już nie pamiętam, kto to był. Możliwe, że spokojna Joasia, która nie chciała robić mi przykrości.
      Teraz chyba wszystkie szkoły organizują zabawy dla uczniów, żeby nie kusiła ich ucieczka.
      Cieplutko i wiosennie pozdrawiam.

      Usuń
  13. Wpis uczennicy po prostu bezcenny.
    Zwialiśmy w ogolniaku, całą klasą wiosną na piachy...
    A w podstawowej wychowawczyni uciekała z nami...

    OdpowiedzUsuń
  14. Faktycznie w moich (naszych) czasach jeśli się chodziło na wagary (nie tylko z powodu pierwszego dnia wiosny) odczuwało się stres, były jakieś wyrzuty sumienia. Teraz jakoś swawolniej młodzież do tego podchodzi. Jako belfer radziłem sobie w taki sposób, że wybierałem się na wagary razem z uczniami... nie na wszystkie lekcje, tylko na moje, jeśli oczywiście była taja sposobność... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń