czwartek, 1 lutego 2018

"Niedziela będzie dla nas"

   Od dłuższego czasu trwały dyskusje na temat zakazu handlu w niedzielę, który w kampanii przedwyborczej obiecywał PiS. Po wielu przepychankach ze związkami zawodowymi wreszcie słowo stało się ciałem: prezydent podpisał ustawę, z której jest bardzo zadowolony.
  Czy jednak wszyscy będą zadowoleni z tej ustawy? Śmiem wątpić.       


   Od marca tego roku  tylko w dwie niedziele będzie wolno otwierać duże sklepy, w przyszłym roku tylko w jedną, zaś w 2020 roku wszystkie niedziele będą wolne od handlu. Prezydent się ucieszył, że nareszcie została "przywrócona normalność". Przypominam, że przed wielu laty taka normalność już była.
  "Solidarność" chciała kary wiezienia za złamanie zakazu nie tylko dla właścicieli sklepów, ale także klientów. Przynajmniej tak wynikało z opracowanej przez "S"ustawy. Na szczęście ktoś zauważył tę bzdurę. Według szefa związku, Piotra Dudy, należało zakazać także handlu sklepów internetowych, co byłoby bezsensem, gdyż niektóre takie sklepy są zarejestrowane poza granicami Polski i wtedy nasze rodzime firmy uciekłyby na przykład na Słowację.
   Czy faktycznie cały polski handel miałby stanąć w wyznaczone niedziele? Otóż nie, bo to niemożliwe.

"Parlamentarzyści wprowadzili do projektu aż 32 wyjątki od ograniczenia handlu w niedziele i święta. Chodzi m.in. o takie placówki jak:

  • apteki,
  • lecznice dla zwierząt,
  • zakłady pogrzebowe,
  • punkty handlu dewocjonaliami,
  • piekarnie,
  • pocztę"  
Do tego dodano jeszcze cukiernie, lodziarnie, stacje paliw płynnych, sklepy z pamiątkami i dewocjonaliami, sklepy z prasą, biletami komunikacji miejskiej, wyrobami tytoniowymi,  placówki pocztowe, sklepy na dworcach i w portach lotniczych.
    Jednak zawsze znajdzie się jakaś furtka, aby obejść przepisy. PKN Orlen w sklepach na swych stacjach benzynowych zaczął już sprzedawać...masło. Teraz zamierza rozszerzyć działalność o hurtownie spożywcze i ze sprzętem AGD. Niedługo obok stacji paliw można spodziewać się super- i hipermarketów.
   
    Sieci handlowe myślą o  wydłużeniu czasu pracy w soboty do północy.
    Dyskont Biedronka rozważa wprowadzenie zmian nocnych z niedzieli na poniedziałek, aby w momencie otwarcia sklepu w poniedziałek nie zabrakło towaru na półkach. 
    Część marek zamierza otworzyć w niedzielę swe sklepy jako showroomy, gdzie klient będzie mógł jedynie obejrzeć towar, a zapłaty dokona w aplikacji.
   Na zakończenie dodam, że 76 procent badanych nie chce zamykania sklepów w niedzielę.
   W napisaniu tego postu pomógł  mi artykuł ten i ten, bo dla mnie to wszystko jest zbyt skomplikowane i najlepiej w niedzielę w ogóle nie wychodzić z domu.

30 komentarzy:

  1. Praktycznie nie robię zakupów w niedzielę. Robię je zawsze w piątek. Jedynie w czasie letnich weekendowych wyjazdów korzystam z super marketów.
    Wkurza mnie, że ogranicza się sprzedaż w super marketach. PiS nie liczy się z nami. Są ludzie którym te sklepy są bardzo potrzebne. Pisowcy mają nadzieję, że Polacy zaczną chodzić do kościoła. I tutaj mogą się bardzo pomylić. Polacy nie lubią gdy ich się do czegoś przymusza.
    Uważam, że każdy decydując się na pracę wie z czym się musi liczyć.
    Duda tak bardzo martwi się o jedyną grupę pracowniczą? czysta kpina.
    Są przecież pracownicy w muzeach, kinach, kawiarniach, restauracjach, na kolei, w służbie zdrowia... Można wymieniać i wymieniać.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo, też nie robimy zakupów w niedzielę,bo do tego mamy inne dni tygodnia. Jednak mam już dosyć tych wszystkich zakazów, których co chwila przybywa.
      W sobotę będzie się stało w ogromnych kolejkach, aby zrobić zakupy. Na dodatek jeśli wydłuży się czas pracy w sobotę, to sprzedawczynie będą wracać bardzo późno do domu i odsypiać w niedzielę.
      To wszystko o kant stołu rozbić!
      Gorąco pozdrawiam.

      Usuń
  2. no proszę dewocjonalja ... artykuły pierwszej potrzeby, dlatego muszą być dostępne nawet w niedzielę :(
    Wracając do zakazu handlu w niedzielę, nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości itd. itp.... wkurza mnie to na maksa . I nie chodzi mi o to , że coś tam będzie zamknięte , a monopolowy zlikwidowany, ale o to ,że odbiera się nam prawo wyboru i decydowania. Karać, kontrolować, zakazywać ... już któryś raz z rzędu państwo pokazuje nam, że traktuje nas obywateli jak ubezwłasnowolnionych głupców i dzieci . Wkracza w każdą dziedzinę naszego nawet osobistego życia i poprzez nakazy, zakazy i opresje wymusza zachowania jakie w imię swojej idee fixe uznaje za jedynie słuszne. Bardzo mnie to oburza .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yolanthe,w latach osiemdziesiątych Polacy uciekali przed taką "normalnością", jaką teraz nam się funduje. Po prostu wraca stare i jeśli nie pójdziemy na wybory, będziemy się musieli z tym pogodzić.
      Przecież nikt nie zmusza kobiet do aborcji, nikt nie każe robić zakupów w niedzielę ani pić alkoholu.
      Najpierw nas przyzwyczajono do zakupów przez cały tydzień, a teraz musimy się tego oduczyć.
      Na pewno uda się obejść te wszystkie bzdurne przepisy i zagrać na nosie rządowi i Piotrowi Dudzie, który ze swoim ślicznym pieskiem Kacperkiem będzie chodził w niedzielę do lecznicy dla zwierząt, a przy okazji kupował w niej ekskluzywną karmę dla zwierząt, bo tylko taką jada jego york.

      Usuń
  3. To będa istne jaja , bowiem maja być otwarte piekarne. Takowe sa na terenach Lidla i Biedrośki. Właściciele już zacierajaą rece.A poza tym może skończyć się tak jak u Orbana . Dobrej nocy '

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andante, nie po to wielkopowierzchniowe sklepy mają doradców, aby teraz pozbywać się niedzielnego zarobku.
      Orban już się przewiózł na tym pomyśle i z podkulonym ogonem wrócił do dawnego sposobu handlu. Klienci nie chcieli kupować w małych sklepikach, bo jest tam drożyzna.
      Miłego dnia ze słoneczkiem.

      Usuń
  4. Jakich sobie rządzących wybraliśmy takie będziemy mieć przepisy. Widocznie nasz kraj w tej chwili nie zasługuje na nikogo lepszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyniu, akurat ja nie wybierałam tych, którzy obecnie mają większość sejmową i tworzą rząd, więc mam czyste sumienie.
      Jeśli co najmniej 75 procent Polaków pójdzie do wyborów, to wszystko może się zmienić.

      Usuń
  5. Nie robię zakupów w niedzielę, więc nie mam problemu. Wiem jednak, że wiele ludzi to robi, pracują w tygodniu długo, nie zawsze mają siły aby jeszcze wpaść do sklepu. Obawiam się natomiast innej sprawy: ograniczenia zatrudnienia. Z tym można się chyba liczyć, a dla pracujących to kiepska perspektywa. Serdeczności ślę, droga Aniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anulko, już nie pisałam o tym aspekcie, ale przecież są ludzi, którzy w ciągu tygodnia nie mają kiedy zrobić zakupów i handel w niedzielę to dla nich jedyne wyjście.
      W niedziele pracują studenci, którzy w ten sposób sobie dorabiają, a teraz stracą ten zarobek.
      Podoba mi się pomysł OPZZ, aby w niedzielę płacono 2,5 razy więcej niż w inny dzień tygodnia, wtedy najwięksi krzykacze z Solidarności chętnie szliby do pracy.
      Gorąco pozdrawiam.

      Usuń
  6. Takie oto nasunęły mi się refleksje:
    - skala wyłączeń może świadczyć o tym, że problem wolnych od handlu niedziel ma drugie dno;
    - jeśli główną motywacją było uczynienie z niedzieli prawdziwie religijnego święta, to nie przypuszczam, aby nagle zwiększyła się liczba ludzi odwiedzających świątynie, bo z drugiej strony, co to za katolik, który, jeśli nawet pracuje w niedziele, nie znajduje czasu na wizytę w kościele;
    - paradoksalnie wprowadzone przepisy zbliżają nas do laickiej Francji, gdzie również w niedziele nie można robić zakupów w marketach :-);
    - jakkolwiek w ogóle rzadko robię zakupy, a jeśli to błyskawicznie, spodziewam się, dosyć gwałtownego zwiększenia się i tak już dużych kolejek do kas marketów...
    ... z drugiej jednak strony
    - myślę, że w znacznym stopniu za nowymi przepisami opowie się personel marketów, czyli głównie kobiety i tej opinii nie należy lekceważyć.
    ...i z jeszcze jednej
    - należałoby monitorować działanie tych nowych przepisów, albowiem efektem tych może być (choć nie musi) redukcja zatrudnienia w marketach.
    A mój wniosek jest taki: gdyby nie ubierano nowych przepisów w piórka ideologii oraz gdyby nie ten nadmiar wykluczeń, kontrowersji wokół tego tematu byłoby znacznie mniej... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzeju, chyba Twój pracodawca nie pyta Cię, czy chcesz pracować w niedzielę, czy też iść do kościoła. Jeśli jeździłam z uczniami na kilkudniową wycieczkę, to nie zostawiałam swej klasy bez opieki w niedzielę.
      Każdy, kto podejmuje się pracy w markecie, wie, czego się od niego wymaga.
      Te wszystkie wyłączenia świadczą o tym, że parlament zdaje sobie sprawę z potrzeby pracy w niedziele. Właśnie w niedziele jest największy tłok w marketach, bo wtedy można spokojnie z całą rodziną zrobić zakupy i niekoniecznie te spożywcze.
      Oczywiście, że będzie redukcja pracowników, tak przecież stało się w szkolnictwie, choć minister Zalewska zarzekała się, że nie będzie żadnych zwolnień w związku z reformą.
      Ech, czy u nas ze wszystkim muszą być problemy?
      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Ja zadowolona nie jestem
    Zarówno ja jak i mój partner pracujemy od rana do wieczora. Weekendy to jedyna okazja na załatwienie spraw czy zrobienie zakupów
    Ja na szczęście soboty mam wolne więc teoretycznie mogę w ten dzień robić zakupy ale partner pracuje więc zostaje niedziela
    Sama pracowałam dwa lata w Tesco i weekendy brałam na ochotnika. W sklepie było mniej do zrobienia. Nie było dostaw więc praca lżejsza. W tygodniu wolne więc można było załatwić sprawy urzędowe
    Są plusy i minusy jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ludzie, którzy pracują do późnego wieczora i już nie mają siły robić zakupów.
      Nie znam się na pracy w marketach, ale wiem, że nie jest lekka.
      Jednak nie można zabierać nam tego, co po 1989 roku nam umożliwiono.

      Usuń
  8. Nie robię z reguły zakupów w niedzielę. Widzę jednak ile stoi samochodów na parkingach przy marketach i świadczy to o tym, że są potrzebne. Ja jestem zdecydowany przeciwnikiem zakazu. Ustawa jest zresztą "dziurawa" i zaczną się kombinacje. Ponadto była swoboda wyboru, a teraz nasi rządzący uważają, że lepiej wiedzą kiedy mamy odpoczywać. Mam już ich dość i coraz bardziej boję się o nasz kraj. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gigo, masz rację, z balkonu widzę jeden ze znanych dyskontów, na parkingu którego nie ma miejsca do zaparkowania. Nie mówię już o francuskim i angielskim supermarkecie.
      Przykre, że każda ustawa na wszelkie tematy jest dziurawa i po podpisie przez prezydenta trzeba ją poprawiać.
      Od razu po wyborach wiedziałam, że tak będzie.
      Serdeczności.

      Usuń
    2. Pepa przytyła, to prawda. Nie wiem w sumie dlaczego. Chodzi na spacery, jak chodziła, nie jest łakomczuchem i nie dostaje słodyczy. Może to, że jest wysterylizowana jest powodem. Czytałam, że takie psy mają tendencję do tycia :(

      Usuń
    3. Gigo, mimo wszystko Pepa jest urocza i na pewno wszyscy się nią zachwycają.
      Możliwe, że to wina sterylizacji.

      Usuń
  9. Niestety ciągle mamy jakieś ustawy łamiące nasz swobodny wybór. Uważam, że nikomu nie szkodziły sklepy handlujące w niedziele. Czy nie zastanawiamy się nad tym, że część osób straci pracę... Ale czy to ważne! Jeździłam często w niedzielę do Biedronki i zauważyłam, że ludzie wychodzący z kościoła po mszy, szli prosto do sklepu po zakupy:)))) Jak teraz będzie? Przecież to przyzwyczajenie...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś przed świętami, a była to chyba handlowa niedziela, z trudem znaleźliśmy miejsce na parkingu przed Biedronką. Chcieliśmy tylko kupić mandarynki. Owszem, kupiliśmy, ale porządnie nastaliśmy się w kolejce do kasy, a to właśnie dlatego, że przed chwilą ludzie wyszli z pobliskiego kościoła.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  10. Nie ma handlu w niedzielę w wielu krajach, mnie jednak drażni obłuda i głupie tłumaczenie tej ustawy. Niedziela dla rodziny - to pielęgniarki nie mają rodzin? Przepis łączy się raczej z obłudnym wstrętem do pieniądza ... handel jest be, ale daj nam swoją kasę.

    Problem polega też na tym, że hipermarkety to często jedyne miejsce, gdzie Polacy chodzą wspólnie z dziećmi coś zjeść, czy razem spędzają czas. Jesteśmy jeszcze ubodzy umysłowo i niedziela to głównie włączony telewizor a na restauracje po prostu nas nie stać. Świetnie to widać po dzieciach wiejskich - one nie wjeżdżają z rodzicami do Wrocławia - jedyny Wrocław jaki znają to trasa do najbliższego supermarketu pod W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cynio, obecny rząd nie potrafi sprokurować żadnej ustawy, każda ma luki prawne, które po podpisie prezydenta trzeba poprawiać. Wiadomo, że sejm i senat wszystko przyklepią, co im się każe.
      Oczywiście, że nas nie stać na jedzenie w restauracjach, chociaż jeszcze za "komuny" często chodziliśmy z mężem i przyjaciółmi do restauracji. Teraz wolę gotować w domu.
      Może gdyby w niedziele nie było takiego tłoku w marketach, chętnie pochodziłabym między półkami, poprzymierzałabym jakieś ciuszki czy buty, ale w tym tłoku mi się nie chce.
      Mieszkałam dwa lata we Wrocławiu :)

      Usuń
  11. Nam jest wszystko jedno,młodym może to utrudnić życie. Mnie denerwuje tylko to, że PiS stara się urządzić nam życie. Jeszcze trochę i będą karać za nieobecność na mszy. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Loteczko, jeśli młodzi mają dobrą pracę, to siedzą w niej do wieczora, więc zakupy robią w niedziele. Teraz im się to odbiera.
      Najgorsze jest to, że zwykły obywatel na nic nie ma wpływu, niby większość wg sondażu się nie zgadza, ale najważniejsze jest, jaką decyzję podejmie J.K.
      Oj, za nieobecność na mszy nie starczyłoby mojej emerytury ;)
      Serdeczności.

      Usuń
  12. Aniu, nie chcę być wulgarna,
    ale ręce opadają na to, co się dzieje
    w tej naszej Polsce. :(

    W języku obcym bym się wypowiedziała...

    Ale chyba jednak pomilczę (nie)wymownie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JoAnno, wcale Ci się nie dziwię, że chciałabyś w mowie pokazać środkowy palec. Znów wracamy do dawnych czasów, bo takie mile wspomina J.K.
      Ciekawa jestem, co będą robić ci, którym zabraknie alkoholu, bo samorządy od godziny 22 wprowadzą prohibicję. Mnie to nie przeszkadza, bo jestem abstynentką, ale niektórzy chcieliby się pobawić przy alkoholu.
      Miłej niedzieli.

      Usuń
  13. Ja tam lubię mieć komfort, że każdego dnia mogę podskoczyć do sklepu o dowolnej porze. Niemniej w całej Europie handel w weekendy w zasadzie nie istnieje. Czasem jest to doprowadzone do absurdu. Spotkałam się z tym, że w dużym hotelu na przedmieściach Berlina restauracja była otwarta tylko od poniedziałku do piątku, a śniadania w soboty i niedzielę dla gości podawano na stoliczkach w lobby ... Recepcji!

    To i tak będziemy w komfortowej sytuacji do reszty Europy. :)

    Czasem przed świętami tak sobie myślałam o tych biednych ludziach pracujących w sklepach, a przecież oni też mają rodziny i chcą się przygotować do świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dandi, ja po prostu nie lubię żadnych zakazów, które nie tylko uderzają w sklepy wielkopowierzchniowe, ale w klientów, którzy mają czas przeważnie w niedziele.
      Do tej pory mieliśmy komfort, że jeśli czegoś zabrakło, to wtedy można było wyskoczyć do pobliskiego marketu.
      Do malutkich sklepów raczej nie chodzimy, choć na osiedlu mamy ich chyba pięć czy sześć.
      Zamykanie restauracji w hotelach to już całkowity absurd.
      Pracownicy marketów dobrze wiedzieli, z czym wiąże się ich praca i skoro ją podjęli, to się na to godzili.

      Usuń
  14. W moim mieście przy prawie wszystkich większych stacjach benzynowych od jesieni są dobudowy. Kiedyś zapytałam pana, który coś wnosił do budowanej części stacji co tu będzie? Pan bez ogródek odpowiedział mi, że sklep. Pytam: z czym? Jak to z czym paniusiu, odpowiedział - ze wszystkim. Nie wie paniusia, że markety w niedziele nie będą czynne? A u nas kupią wszystko! No, prawie wszystko.
    Jak wiesz Aniu mój syn dużo i daleko jeździ i opowiada, że w Skandynawii sklepy są w niedzielę nieczynne. Natomiast przy stacjach benzynowych są duże markety. I wszyscy są zadowoleni.
    Ja myślę, że problemy będą narastać,bo jak nie będzie można kupić czegoś w sklepie, to zawsze będą czynne meliny. Tylko, czy o to chodzi?
    Rządzący prędko dowiedzą się, że Polaka nie da się wziąć pod buta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, chyba rok temu przy jednym z naszych marketów, a właściwie na części parkingu, wybudowano stację benzynową. Najprawdopodobniej ten market będzie czynny w niedzielę, bo teraz uzna się, że to nie jest stacja benzynowa przy markecie, lecz market przy stacji benzynowej.
      Widocznie ten pomysł Polacy podłapali od Skandynawów.
      Gdy będzie zakaz sprzedaży alkoholu po godzinie 22, na pewno uaktywnią się meliny.
      Polacy potrafią obejść każdy zakaz.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń